Nadszedł czas wyjazdu do Polski. Tak bardzo się cieszę! Energicznie wstałam z łóżka i wyciągnęłam walizkę z garderoby. Następnie pakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Rozbrzmiał dźwięk mojej komórki. Był to Cris:
-Wiki nie dam rady was odwieść na lotnisko. Przpraszam.
-Nie masz za co. Mój tata nas zawiezie. Junior już spakowany?
-Nie do końca.
-W takim razie jak sam uporam się ze swoją walizką przyjadę i mu pomogę.
-Dziękuje. Czekamy. Pa
-Pa.- od razu dokończyłam swoją czynność i udałam się na dół. - Tato?
-Tak?
-Zawieziesz mnie i Cristiano na lotnisko?
-On jedzie z Tobą? Nie wiedziałem, że macie takie bliskie relację.
-Nie tato. Jedzie ze mną Cristiano Junior.
-Rozumiem.
-To jak będzie?
-Córciu oczywiście, że Was zawiozę. Będzie to dla mnie przyjemność.
-Świetnie. W takim razie pojadę teraz do Juniora. Spakuje go i dam Ci znać o której masz być. Ok?
-Jasne!
Udałam się więc do domu piłkarza.
-Cris nie pakuj tego!
-Tato przyda mi się to!
-Hej- powiedziałam.
-Wiki dobrze, że jesteś!- krzyknęli jednocześnie
-Fajnie, że tak bardzo się cieszycie.
-Wiktoria wytłumacz mu, że te rzeczy mu się nie przydadzą. - poprosił piłkarz.
-Cris, tata ma rację. W Polsce nie jest teraz tak ciepło. - pogłaskałam go po głowie. - Pomogę Ci się spakować i zabrać najpotrzebniejsze rzeczy dobrze?
-Dobrze. - po 30 minutach Cris był spakowany i gotowy do wyjazdu.
-Widzisz już jest gotowy.- powiedziałam do piłkarza odkładając walizkę na bok.
-Z Tobą poszło to znacznie szybciej. Przepraszam, że nie mogę was odwieźć, ale zaraz mam trening.
-To nawet lepiej. Żadne paparazzi nas nie przyłapie- roześmiałam się.
-Masz rację, ale żałuje. To pierwszy taki wyjazd mojego syna i trochę się boje.
-Nic mu się nie stanie. Obiecuje Ci, że wróci cały i zdrowy- złapałam go za ramię, a on złapał moją dłoń i pocałował.
-Wiem, Wiki. Ufam Ci jak nikomu innemu. - jego słowa sprawiły mi na prawdę wielką radość.
-Cristiano! Musimy już jechać.- chłopiec pojawił się u mego boku.- Gotowy?
-Tak.- powiedział dumnie
-W takim razie możemy iść. - Cris otworzył duże drzwi i zabrał walizkę syna. Podeszliśmy do samochodu mojego taty. - Cristiano poznaj mojego ojca.
-Miło mi bardzo pana poznać. Ma pan cudowną córkę.
-Luis.- podali sobie dłonie- Cieszę się, że mogę pana poznać. Z całego serca panu i Realowi kibicuje. Kiedyś jak zabrałem Wiktorię na mecz to nie odzywał się do mnie przez tydzień.
-Na prawdę? - zapytał roześmiany piłkarz, a ja nie dbale machnęłam ręką
-Nie słuchaj go!
-A może tak nie było?
-Oj to było bardzo dawno. Słuchaj miałam do wyboru wesołe miasteczko, albo mecz. Wiadomo, że wolałam iść...
-Na pewno nie na mecz- dokończył Ronaldo
-No właśnie, ale teraz to śpieszymy się na lotnisko.
-No tak. WIktoria uważaj...
-Tak wiem na Juniora. Oczywiście, że będę uważać!
-To wiem, że będziesz uważać, ale uważaj...na siebie.- pocałował mnie w policzek, a ja znów się zarumieniłam- obiecujesz mi?
-Tak- wymamrotałam- zadzwonię jak będziemy na miejscu.
-Dobrze. Będę za Wami tęsknić.
-My tato też - powiedział mały zapinając pasy.
-Wiki? - zapytał mój ojciec odpalając auto
-Tak?
-Czy Ty się zarumieniłaś?
-Tato daj spokój! Ty chyba jesteś pod jego ogromnym wrażeniem.
-Nie miałbym nic przeciwko, żebyś miała takiego faceta.
-Tato ja u niego tylko pracuje i proszę Cię nie mów takich rzeczy przy małym.
-Dobrze jak uważasz.
Po 4 godzinach w końcu mogłam wejść do swojego domu:
- Jesteśmy!- krzyknęłam i przytuliłam do siebie trochę zawstydzonego łobuza.
-Wikuś! - wypowiedziała moja trochę zaskoczona mama- a ten chłopiec?
-Wikunia w końcu wróciłaś- powiedział Mariusz przytulając mnie- cześć mały- podał mu rękę, a Junior nie pewnie odwzajemnił gest- Szybko sobie wychowałaś dziecko- zażartował.
-Mariusz przestań.
-No co? Ten chłopiec jest całkiem podobny do Cristiano Juniora.
-Bo masz rację. To jest Cristiano Ronaldo Junior.
-Co?! Wiki co Ty zrobiłaś? Porwałaś go?- zapytał
-Nie!- roześmiałam się. - Jestem jego nianią i Cris pozwolił mi go zabrać.
-Wiktoria Ty chyba żartujesz?
-Nie. Mamo mówię na poważnie.
-Chcesz powiedzieć, że znasz najlepszego piłkarza na Świecie?- zapytał Mariusz
-No wiesz niektórzy mówią, że to Messi jest lepszy, ale jeżeli należysz do fanów CR7 to tak tato! Proszę Was żebyście nikomu nie mówili, że mały jest ze mną. No i mówcie do niego po polsku. Cris chcę, żeby chociaż trochę poznał język. Podstawowe słowa już zna, ale mówi perfekcyjnie po Hiszpańsku i angielsku.
-Wiki czemu nic nam wcześniej nie powiedziałaś, że zajmujesz się dzieckiem takiej gwiazdy?- zapytała mama
-Mamuś po prostu nie chciałam nic mówić. Zrozum mnie- przytuliłam ją do siebie.
-Dobrze. Pewnie jesteście głodni. Może zrobię Wam jakąś hiszpańską potrawę?
-Nie mamo. Zrób normalny polski obiad, a teraz pokażę pokój małemu. Chodź- złapałam chłopca za rękę i zaprowadziłam do swojego pokoju.- niestety nie mam dużego domu tak jak Twój tata i dlatego musisz spać ze mną.
-Fajnie!- wskoczył w moje ramiona- a macie basen?
-Nie. W Polsce mało kto go ma, ale możemy wybrać się któregoś dnia na basen jak będziesz chciał. Teraz rozpakuj swoje rzeczy, a ja zadzwonię do Twojego taty. - wybrałam numer do napastnika- Już jesteśmy w domu.
-Cieszę się. Jak mały?
-Dobrze. Trochę się wstydzi moich rodziców, ale sądzę, że szybko mu to minię.
-Na pewno. Przy Tobie na pewno czuje się bezpiecznie. Wiki...pusto bez was w domu. Nie dawno wróciłem z treningu i już za wami tęsknie.
-Cris przecież często wyjeżdżasz bez małego.
-Tak, ale on w domu zawsze jest kiedy wracam no i ostatnio ty też zawsze na mnie czekasz.
-Po powrocie będziesz miał nas jeszcze dość. Teraz korzystaj i odwiedź swoją mamę bo na pewno tęskni.
-Może masz rację, że powinienem ją odwiedźić. Trzymajcie się i ucałuj mojego syna.
-Jasne. Papa.
---------------------------
Hej:*
Strasznie Was przepraszam za tak długą przerwę :(
-Tak.- powiedział dumnie
-W takim razie możemy iść. - Cris otworzył duże drzwi i zabrał walizkę syna. Podeszliśmy do samochodu mojego taty. - Cristiano poznaj mojego ojca.
-Miło mi bardzo pana poznać. Ma pan cudowną córkę.
-Luis.- podali sobie dłonie- Cieszę się, że mogę pana poznać. Z całego serca panu i Realowi kibicuje. Kiedyś jak zabrałem Wiktorię na mecz to nie odzywał się do mnie przez tydzień.
-Na prawdę? - zapytał roześmiany piłkarz, a ja nie dbale machnęłam ręką
-Nie słuchaj go!
-A może tak nie było?
-Oj to było bardzo dawno. Słuchaj miałam do wyboru wesołe miasteczko, albo mecz. Wiadomo, że wolałam iść...
-Na pewno nie na mecz- dokończył Ronaldo
-No właśnie, ale teraz to śpieszymy się na lotnisko.
-No tak. WIktoria uważaj...
-Tak wiem na Juniora. Oczywiście, że będę uważać!
-To wiem, że będziesz uważać, ale uważaj...na siebie.- pocałował mnie w policzek, a ja znów się zarumieniłam- obiecujesz mi?
-Tak- wymamrotałam- zadzwonię jak będziemy na miejscu.
-Dobrze. Będę za Wami tęsknić.
-My tato też - powiedział mały zapinając pasy.
-Wiki? - zapytał mój ojciec odpalając auto
-Tak?
-Czy Ty się zarumieniłaś?
-Tato daj spokój! Ty chyba jesteś pod jego ogromnym wrażeniem.
-Nie miałbym nic przeciwko, żebyś miała takiego faceta.
-Tato ja u niego tylko pracuje i proszę Cię nie mów takich rzeczy przy małym.
-Dobrze jak uważasz.
Po 4 godzinach w końcu mogłam wejść do swojego domu:
- Jesteśmy!- krzyknęłam i przytuliłam do siebie trochę zawstydzonego łobuza.
-Wikuś! - wypowiedziała moja trochę zaskoczona mama- a ten chłopiec?
-Wikunia w końcu wróciłaś- powiedział Mariusz przytulając mnie- cześć mały- podał mu rękę, a Junior nie pewnie odwzajemnił gest- Szybko sobie wychowałaś dziecko- zażartował.
-Mariusz przestań.
-No co? Ten chłopiec jest całkiem podobny do Cristiano Juniora.
-Bo masz rację. To jest Cristiano Ronaldo Junior.
-Co?! Wiki co Ty zrobiłaś? Porwałaś go?- zapytał
-Nie!- roześmiałam się. - Jestem jego nianią i Cris pozwolił mi go zabrać.
-Wiktoria Ty chyba żartujesz?
-Nie. Mamo mówię na poważnie.
-Chcesz powiedzieć, że znasz najlepszego piłkarza na Świecie?- zapytał Mariusz
-No wiesz niektórzy mówią, że to Messi jest lepszy, ale jeżeli należysz do fanów CR7 to tak tato! Proszę Was żebyście nikomu nie mówili, że mały jest ze mną. No i mówcie do niego po polsku. Cris chcę, żeby chociaż trochę poznał język. Podstawowe słowa już zna, ale mówi perfekcyjnie po Hiszpańsku i angielsku.
-Wiki czemu nic nam wcześniej nie powiedziałaś, że zajmujesz się dzieckiem takiej gwiazdy?- zapytała mama
-Mamuś po prostu nie chciałam nic mówić. Zrozum mnie- przytuliłam ją do siebie.
-Dobrze. Pewnie jesteście głodni. Może zrobię Wam jakąś hiszpańską potrawę?
-Nie mamo. Zrób normalny polski obiad, a teraz pokażę pokój małemu. Chodź- złapałam chłopca za rękę i zaprowadziłam do swojego pokoju.- niestety nie mam dużego domu tak jak Twój tata i dlatego musisz spać ze mną.
-Fajnie!- wskoczył w moje ramiona- a macie basen?
-Nie. W Polsce mało kto go ma, ale możemy wybrać się któregoś dnia na basen jak będziesz chciał. Teraz rozpakuj swoje rzeczy, a ja zadzwonię do Twojego taty. - wybrałam numer do napastnika- Już jesteśmy w domu.
-Cieszę się. Jak mały?
-Dobrze. Trochę się wstydzi moich rodziców, ale sądzę, że szybko mu to minię.
-Na pewno. Przy Tobie na pewno czuje się bezpiecznie. Wiki...pusto bez was w domu. Nie dawno wróciłem z treningu i już za wami tęsknie.
-Cris przecież często wyjeżdżasz bez małego.
-Tak, ale on w domu zawsze jest kiedy wracam no i ostatnio ty też zawsze na mnie czekasz.
-Po powrocie będziesz miał nas jeszcze dość. Teraz korzystaj i odwiedź swoją mamę bo na pewno tęskni.
-Może masz rację, że powinienem ją odwiedźić. Trzymajcie się i ucałuj mojego syna.
-Jasne. Papa.
---------------------------
Hej:*
Strasznie Was przepraszam za tak długą przerwę :(
Super rozdział, stęskniłam się za tym blogiem. Mam nadzieję, że wróciłaś na stałe
OdpowiedzUsuńWkrótce pojawi się kolejny rozdział ;)
UsuńDziękuję że jesteś :*