niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział 13

Gdy wróciłem po treningu od razu zacząłem bawić się z moim synem w tej czynności uczestniczyła również z nami Wiktoria. 
-Dobra dla mnie koniec tych przyjemności- Wiktoria wstała z trawy
-Dlaczego?- zapytał lekko oburzony Junior 
-Bo trzeba zrobić obiad. Raczej po tych harcach nie wytrzymasz długo bez jedzenia- pogłaskała go po głowie.
-Ja Ci z chęcią pomogę -wtrąciłem i razem z Wiktorią udałem się do kuchni. 
Wspólnie zasiedliśmy do stołu. Cris był cały czas uśmiechnięty i radosny z resztą ja i Wiki też dobrze się bawiliśmy. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi:
-Pójdę otworzyć- Wiktoria wstała i udała się do holu i nie długo po tym moja mama pojawiła się w kuchni.
-Hej mamo fajnie, że przyszłaś- pocałowałem swoją rodzicielkę w policzek- zjesz obiad? Właśnie zrobiłem z Wiktorią. 
-To już razem gotujecie?
-Mamo o co Ci chodzi?
-O nic. Cieszę się, że macie dobry kontakt.- odpowiedziała uśmiechnięta
-Mamy bardzo dobry kontakt i dziękuje Ci, że mi ją poleciłaś. Synku pójdziesz z Wiktorią na dwór?- chciałem mamie powiedzieć o zakończeniu związku z Iriną
-Ale chce trochę czasu spędzić z babcią.- powiedział przytulając moją mamę
-Wiem, ale obiecuje Ci, że babcia zaraz do Ciebie przyjdzie- posłałem mu uśmiech i pogłaskałem po głowie, a Junior udał się w stronę wyjścia- Dziękuje synku!
-Coś czuje, że chcesz ze mną o czymś porozmawiać.
-Skąd Ty to wszystko wiesz?
-Jestem Twoją matką. Znam Cię od dziecka, synku. - mama wygodnie usiadła przy stole i złapała mnie za rękę- słucham.
-Mamo ja i...
-No mów! Śmiało! 
-Ja i Irina nie jesteśmy już razem. Nie chciałem, żebyś dowiedziała się z gazet czy coś takiego.
-Dlaczego? Pokłóciliście się?
-Tak to znaczy nie. Mamo tak na prawdę to nie miało sensu. Ja potrzebuje innej kobiety mam 30 lat mam syna, który potrzebuje matki i ojca, a tak naprawdę nie miał ani mnie ani Iriny. Jej ciągle nie było w domu. Cris cały czas był u Ciebie. On musi wiedzieć gdzie jest jego dom. Kocham go i chce by był szczęśliwy.
-Synku bardzo mądrze mówisz. Lubiłam Irinę, ale też sądzę, że ona nie za bardzo nadawała się na kobietę Twojego życia. Powinieneś mieć taką kobietę jak Wiktoria. 
-Mamo...
-Nie przerywaj mi. Ona jest piękna, opiekuńcza, ma świetny kontakt z Crisem, ale nie mówię, że masz z nią być bo to jest Twoja sprawa tylko bardzo Cię proszę, żebyś już na poważnie zaczął o kimś myśleć. Nie jest już młody i masz dziecko. Dla którego powinieneś stworzyć normalną rodzinę. 
-Wiem. 
-Cieszę się, że się rozumiemy.
-Jak zawsze- posłałem jej szczery uśmiech. Moja mama zjadła obiad i udaliśmy się do ogrodu.
-Pyszny obiad zrobiłaś- powiedziała mama do Wiki
-Dziękuje, ale Cris mi dużo pomógł. 
-Właśnie- wtrąciłem odbijając piłkę.
-Ja będę już uciekać. Nacieszcie się sobą.
-Wiki!- dziewczyna odwróciła się w moją stronę
-Tak?
-Przyjdziesz jutro do nas o 12? 
-Jasne będę na pewno- uśmiechnęła się do mnie i pomachała nam na pożegnanie. 

***
 Tak jak obiecałam pojawiłam się w domu piłkarza punktualnie.
-Cześć
-Hej- odpowiedział uśmiechnięty 
-Ty nie wychodzisz na trening? 
-Nie. Już byłem.
-Jak to?
-Mama u nas nocowała i zajęła sie małym, a ja wraz z Crisem zapraszamy Cię na przejażdżkę samochodową.
-Chyba żartujesz?!
-Nie. Mówię poważnie. Kupiłem nowe auto i chcę Ci je pokazać.
-Serio? Kupiłeś nowy samochód? Nie masz już gdzie ich parkować.
-Jesteś złośliwa- uśmiechnął się - ale nie ważne. Poznaj moje dobre serce. Kto by Cię zabrał na przejażdżkę?
-Kto? Nie jeden by chciał, ale nie każdy może- szepnęłam mu do ucha, a on bosko się uśmiechnął
-Ale ja na pewno mogę. 
-Ty nie, ale zrobię to dla Twojego synka. - na co piłkarz wybuchnął śmiechem 
-Chyba muszę podziękować Bogu, że dał mi takiego syna. 
-Powinieneś zrobić to już dawno.
-Synku! Chodź! Wiki przyjechała.
-Jedziemy już?!- zapytał uradowany
-Tak jedziemy.
-Wiki Ty z nami?
-Jak mnie zabierzesz to tak.
-Oczywiście, że tak.- wskoczył w moje ramiona i udaliśmy się do garażu.- Zobacz jaki tata kupił samochód.- wskazał mi palcem na czarne nowiutkie Audi- Jak Ci się podoba?
-No jest cudowne. Bardzo ładne. Twój tata ma dobry gust.- uśmiechnęłam się do CR7 
-Akurat to wiem. Dobra wsiadajmy. Szybko! 
Chłopacy pokazali mi okolice Madrytu. Jechaliśmy samochodem i śpiewaliśmy piosenki. Puściłam chłopakom nawet disco polo. Miałam z nich dobry ubaw jak próbowali śpiewać po polsku. W końcu zrobiliśmy sobie małą przerwę. 
-Zrobię wam zdjęcie. Będziecie mieli pamiątkę.

-Pokażesz?-zapytał Junior 
-Tak. Zobaczcie.
-Fajne- powiedział mały.
-Wiki, teraz Ty wracaj.
-Jak to ja?
-Normalnie. Masz prawo jazdy. Wsiadaj i jedź.
-Cris ja nie jechałam nigdy takim autem. Jeszcze coś popsuje. To nie jest zabawka.
-Zawsze musi być ten pierwszy raz. - uśmiechnął się i otworzył mi drzwi do auta- nic nie popsujesz nie martw się.
-A jeśli?
-To zapłacisz.
-Dzięki. Pocieszyłeś mnie. Chyba całe swoje oszczędności by mi nie starczyły na jego naprawę. 
-Żartuje przecież. Wsiadaj. 
Wsiadłam do samochodu i poczułam się jak w kosmosie. Ten samochód jest na prawdę śliczny i te siedzenie takie wygodne. Przycisnęłam przycisk i silnik się uruchomił. Dźwięk był niesamowity. Wcisnęłam pedał gazu i aż mnie wpiło w siedzenie. 
-Jezu! Jaka moc!- na co Cris zaczął się ze mnę śmiać 
- To muszę dać Ci się przejechać Ferrari- zaśmiał się piłkarz.

Jak tylko wróciliśmy zrobiłam kolację i postanowiłam zapytać o coś Cristiano:
-Mam pytanie.
-Tak?
-Tylko od razu mówię, że jeżeli Ci nie pasuje to powiedź nie, a...
-Dobrze. Może najpierw mnie zapytasz?
-Ok. Chciałabym jechać do Polski. Stęskniłam się za rodzicami. Mają mnie jedną.
-Dobrze nie ma problemu. Na ile?
-Chciałam tydzień. Na serio nie będzie problemu?
-Na serio. 
-Słuchaj, jeżeli chcesz mogę zabrać małego ze sobą. Poznałby Warszawę, ale jeśli odmówisz to zrozumiem. Jeszcze na tyle się nie znamy, żebyś dawał mi swoje dziecko pod opiekę na tydzień.
-Wiktoria ufam Ci- złapał mnie za rękę- Wiem, że chcesz dla nas jak najlepiej. Jestem Ci za wszystko wdzięczny na serio, więc jeżeli chcesz zabrać ze sobą Juniora i on też będzie chciał jechać to nie ma problemu.  Nawet trochę żałuje, że nie chcesz zabrać ze sobą mnie.
-Chętnie bym Cię zabrała, ale masz treningi. Bardzo Ci dziękuje- rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam w policzek, ale na prawdę cieszyłam się z tego urlopu.- Przepraszam.
-Nie ma za co. Jeszcze raz mogłabyś mi tak podziękować. - uśmiechnął się i pocałował mnie w mój zaczerwieniony policzek.

Wróciłam do domu i od razu połączyłam się z mamą na Skype:
-Wikuś co u Ciebie?
-Bardzo dobrze.
-Jesteś bardzo zadowolona.
-Tak! Bo pojutrze przyjadę po Polski! Mam tydzień urlopu.
-Tak się cieszę. Strasznie się stęskniliśmy za Tobą.
-Wiem. Ja za Wami też, ale tydzień spędzę tylko z Wami.


-------------------------------------
Bardzo przepraszam za taką długą nieobecność :(
Miałam trochę spraw do zrobienia i nie miałam weny.
Dopiero teraz coś udało mi się napisać, ale uważam, że jest to dość słabę :(
Przepraszam i całuje Lena :*







środa, 19 sierpnia 2015

Rozdział 12

Irina dała mi kluczę do domu piłkarza. Przekręciłam zamek i weszłam do środka. Zajrzałam do pokoju Juniora. Chłopiec smacznie spał. Zapukałam do sypialni Crisa, ale on się nie odezwał, więc powoli otworzyłam drzwi. Usłyszałam szum wody. Mężczyzna za pewnie brał poranny prysznic. Przeszłam do garderoby i zaczęłam pakować walizki modelki. 
Niespodziewanie poczułam jak ktoś dotyka mnie za biodra:
-Ładnie to tak przychodzić bez zapowiedzi?
-Ja tylko...przepraszam, ale Irina mnie po prosiła...
-Wiki żartuje. Ty zawsze możesz tu przychodzić.- posłał mi ciepły uśmiech, a ja wtedy zobaczyłam, że sam CR7 stoi przede mną w samym ręczniku!
-O boże!- o nie powiedziałam to na głos? Jaką jestem idiotką!- Jezu przepraszam.- mężczyzna był bardzo rozbawiony.
-Czy to na mój widok wzywasz wszystkich świętych?
-Nie!
-Pozwolisz, że się ubiorę? Może mi doradzisz?
-Sądzę, że Ty doskonale wiesz w czym będziesz dobrze wyglądał.- szczerze to on w byle czym będzie wyglądać doskonale. 
-Myślisz, że ta czy ta bluzka?
-Ta- wskazałam na różową polówkę. 
-To moja ulubiona- uśmiechnął się do mnie.
-Cris możemy pogadać na poważnie?
-A nie gadamy?- zapytał zakładając bluzkę
-Raczej nie.  Nie jest Ci przykro, że Irina chcę się wyprowadzić czy tylko udajesz, że jest ok?
-Chcę się wyprowadzić niech to robi! Ja nie będę jej zatrzymywać. 
-No tak bo możesz mieć każdą inną.- powiedziałam pod nosem i rzuciłam do walizki kolejną rzecz Iriny, a piłkarz złapał mnie za rękę.
-Nie myślę tak.- spojrzał mi w oczy, a moje serce mało nie wyskoczyło- Po prostu nie ma sensu tego naprawiać.
-Ale przeżyliście razem tyle lat! Nie jest Ci żal? Błagam pogadaj z nią. 
-Wiki to nie ma sensu.
-Jeżeli nie chcesz tego zrobić dla siebie zrób to dla syna.
-A co on ma do tego?
-Irina w pewien sposób była dla niego jak matką przez te lata.
-Irina? Chyba żartujesz?! Jej nigdy nie było! Ja potrzebuje takiej kobiety jak Ty! Która będzie na mnie czekać i zajmować się moim synem.- zdziwiły mnie jego słowa. On na prawdę chciałby mieć taką kobietę jak ja?- Przepraszam. Teraz to ja trochę przesadziłem. Jeżeli Irina będzie chciała gadać to niech przyjdzie o 13 do domu. 
-Jasne powiem jej i dziękuje. - odwróciłam się w stronę wyjśćia- a zapomniałam- wyjęłam kluczę z torebki- Irina kazała Ci je oddać.
-Weź je. Tobie się przydadzą. 
-Na prawdę?
-Tak. 
-Dzięki.

Wróciłam do domu z dwoma walizkami ubrań modelki:
-Jestem już.- weszłam do pokoju, a w nim Mela zagadywała Irinę.- Mel czy Ty przypadkiem nie musisz iść do pracy?
-Jezu no właściwie to tak. Strasznie miło było mi Cię poznać. Na żywo jesteś jeszcze piękniejsza.
-Dzięki. Mnie również.
-To pa dziewczynki.
-Cześć- odpowiedziałam- Irina mam prośbę. Tylko się nie złość.
-Jaką?
-Pójdziesz pogadać z Crisem dziś o 13?
-Nie! Nie będę z nim gadać.
-Błagam. Proszę Cię. Jeżeli nic z tego nie wyjdzie to dam Wam spokój. 
-Dobra, ale o 14:30 mam samolot.
-Dokąd? 
-Wylatuje do Londynu na razie do koleżanki. Niedługo mam tam pokaz, więc idealnie się złożyło. 
-Może wcale nigdzie nie pojedziesz tylko zostaniesz z Cristiano.
-Wątpię. Zawieziesz mnie na lotnisko- spojrzałam na nią zabójczym wzrokiem - oczywiście, gdy się z nim nie pogodzę.
-W takim przypadku tak.

***

Bolało mnie to, że Irina nie była ze mną szczera. Ja co prawda też nie byłem, ale ten incydent w Brazylii to nic takiego. Popisałem trochę z Tą dziewczyną i zaraz po powrocie skończyłem. 
Długo jestem z Iriną, ale czuje, że to nie ma chyba już sensu. Ciągle się mijamy, a ja chyba jestem już za stary na taki związek. Chciałbym, żeby moja kobieta była przy mnie zawsze i kochała mojego syna jak swoje dziecko. 
Na rozmowę z Iriną zgodziłem się tylko dla tego, że Wiktoria mnie o to po prosiła. 
Po treningu od razu wróciłem do domu. Tym razem Irina pojawiła się równo o 13.
-Nie musiałaś dzwonić - powiedziałem otwierając jej drzwi.
-Ale wolałam.  Cris może miejmy to już za sobą.
- Ale co?
-No tą głupią rozmowę. 
-Dobrze wiem, że zrobiłeś to dla Wiktorii i ja tak samo. Doskonale wiemy, że nie ma czego ratować. Ja nie chcę, żeby ktoś mówił mi jakie zdjęcia mam robić.
-Irina ktoś?! Przecież ja jestem Twoim narzeczonym. To znaczy byłem.
-Właśnie byłeś! Teraz nikt mi nie będzie gadał. Ja jeszcze nie dorosłam do rodziny i rozkazów! A Ty jeszcze nie nauczyłeś się być wiernym. Chyba jesteśmy kwita?
-Dziewczyno nie zdradziłem Cię! Rozumiesz? 
-A skąd ja mam to wiedzieć? 
-Nie masz żadnych dowodów.
-Mam Twoje SMS-y!
-To były tylko SMS-y nic więcej. Teraz to Ty szukasz winy, ale ja nie będę za Tobą płakał. Chcesz idź! Tylko nigdy już tu nie przychodź! 
-Nie będziesz płakał bo masz już wiele innych kobiet. 
-Irina lecz się! Lepiej będzie jak już wyjdziesz z tego domu. 
-Masz rację. Po resztę rzeczy po proszę, żeby Wiki zabrała jak tu kiedyś będę. Cześć.
 Irina teraz przesadziła! Nie wiem czemu szuka winnego we mnie? Skoro sama zdecydowała się na rozstanie.

***
Siedziałam w samochodzie i czekałam na modelkę:
-Jedziemy na lotnisko- powiedziała zapinając pasy.
-Nie pogodziliście się?
-Jak widać. Wiki bardzo Ci dziękuje za wszystko. Za to, że mogłam u Ciebie nocować i chciałaś nam pomóc, ale jeżeli ja tego nie chcę i on to Ty nas nie złączysz. 
-Ok rozumiem. Nie musisz mi dziękować.
-Zabierzesz moje rzeczy jak Cię po proszę?
-Oczywiście.
-Jak będę jeszcze w Hiszpanii to w tedy mi je dasz, ale na pewno jeszcze do Ciebie zadzwonię. 
-Dobrze.

Gdy zwiozłam dziewczynę na lotnisko od razu wróciłam do domu:
-Wiki czemu mi nie powiedziałaś, że zajmujesz się dzieckiem CR7?- zapytał uradowany tata, a Camilla i Melania przygotowywały obiad.
-Melka! Już musiałaś wygadać?
-Ej no przecież to super wiadomość- broniła się dziewczyna.
-Nie chciałam mówić właśnie dlatego. Nie chcę by Cris miał jakieś pretensje jak ktoś będzie miał za długi język i coś palnie.
- Przyprowadź do nas kiedyś tego małego na obiad.- wtrąciła Camilla 
- Cristiano też jest oczywiście zaproszony- dodał tata.
-Oczywiście na pewno Cristiano nie przegapi takiej okazji- zakpiłam

Po obiedzie udaliśmy się na kanapę by odpocząć:
-Kto zjadł moje całe pudełko lodów!?- Krzyknęła i podeszła do nas.-Zjadłeś?- zapytała mojego ojca
-Nie. Na prawdę nie zjadłem. 
-A więc kto?
-Poczęstowałam Irinę po rozstaniu z Cristiano.
-Co?! - zapytała Mela- Po rozstaniu? To oni nie są już razem?- Boże mój nie wyparzony język
-Tak rozstali się.
-A o co poszło?- zapytała Camilla zapominając o swoich ukochanych lodach
-Nie wiem i błagam was, żebyście nikomu o tym nie mówili bo mnie wywalą z pracy.
-Jasne. Nikomu nie powiemy. 

Po wyjściu Melanii z domu nie mogłam w nim wysiedzieć dlatego udałam się do Cristiano. Chłopcy ćwiczyli na podwórku:

-Cześć przeszkadzam?-  zapytałam a Cris podbiegł do mnie.
-Wiki fajnie, że jesteś! Chcesz zobaczyć jak ćwiczymy? 
-Oczywiście. 
-Tato, pokażmy jej.- chłopcy wykonali parę ćwiczeń i usiedli na trawię.- Pójdę po wodę. Przynieść Ci?
-Nie dziękuje.- odpowiedział piłkarz.
-Jak się czujesz?- zapytałam siadając obok niego
-Bardzo dobrze. Choć jestem trochę zmęczony po dwóch treningach.
-Czy Ty nigdy nie jesteś poważny? Mam na myśli jak się czujesz po rozstaniu z Iriną?
-Dobrze. Teraz jestem wolny jak ptak. - zaśmiał się.- Na poważnie to nie czuje żadnej różnicy. Wiki jej i tak nigdy nie było.
-Wytłumaczyłeś to Cristiano? 
-Jeszcze nie. Dziś to zrobię. Mam nadzieję, że nie będzie jakoś specjalnie cierpiał. 
-Był z nią od niemowlaka nie zdziw się jak będzie mu przykro. 
-Wiesz co jest najgorsze, że ona wcale o nim nie powiedziała słowa. Nie chciała się z nim nawet pożegnać, pogadać nie rozumiem jej.
-Może jej samej było ciężko. Nie wiemy tego. Teraz Ty musisz z nim pogadać.- chłopiec wrócił z kuchni i przytulił się do ojca.

***
Gdy Wiktoria wyszła od nas z domu. Od razu wykąpałem małego i położyłem do swojego łóżka:
-Synku dziś będziesz spał u mnie ok?
-Jasne. A gdzie jest Irina?
-Właśnie chcę Ci coś powiedzieć. Słońce, Irina już nie będzie z nami mieszkać.
-Dlaczego?
-Bo ja i Irina nie jesteśmy już razem.
-Przez Wiki?
-Co? Nie synku nie przez Wiki. A dlaczego tak myślisz?
-Bo Ty i ona dużo czasu razem spędzacie, ale Wiktoria jest fajna bardzo ją lubię.
-Spędzamy dużo czasu bo opiekuje się Tobą. Jest dla Ciebie bardzo dobra i Cię kocha. Pokłóciłem się z Iriną, ale nie o Wiktorię tylko o jej pracę. Synku tak jest, że czasami już nie można być razem.
-Już nigdy jej nie zobaczę?
-Zobaczysz na pewno. A będziesz tęsknił?
-Lubiłem Irinę czasami była fajna. Tato?
-Tak?
-A teraz będziesz z Wiktorią? Będzie u nas mieszkać?
-Chciałbyś?
-Tak! Fajnie by było.
-To nie jest takie proste, ale zobaczymy co da się zrobić. A teraz śpij.


----------------------------------
 Witam Was kochane. 
Dawno mnie tu nie było. Przepraszam z całego serca, ale nie miałam czasu, ani weny.
Sądzę, że ten rozdział nie jest ta dobry jakbym chciała, ale cóż. 
Gorąco Was pozdrawiam Lena :*


STRÓJ WIKTORII:

środa, 1 lipca 2015

Rozdział 11

Wiktoria przyszła do nas o 11, a ja od razu wyszedłem na trening:
-Co wczoraj robiłeś?- zapytał Pepe 
-Pojechaliśmy na wycieczkę rowerową bo Cris nauczył się jeździć rowerem na dwóch kółkach.
-A to Irina już wróciła?- wtrącił James
-Nie. Byliśmy z Wiktorią. 
-Irina nie jest o nią zazdrosna?- zapytał Karim
-Właśnie. Dużo czasu razem spędzacie.- dodał Ramos
-To normalne. Wiktoria jest nianią Juniora. Gdyby Irina chciała się nim zajmować to Wiki by nie było. A po drugie mają ze sobą dobry kontakt.
-No, a ta Wiktoria kogoś ma?- zapytał Isco 
-Po co Ci to wiedzieć? Przecież masz już swoją Viktorię- wtrącił Pepe
-No mam, ale tak z ciekawości pytam.
-Była na jakieś randce, ale się z nim pokłóciła. Trochę słyszałem jak się kłócili przez telefon. Z resztą to nie jest moja sprawa, a tym bardziej wasza. Chodźmy na trening.

Jak wracałem z treningu Irina napisała mi, żebym odebrał ją z lotniska. 
Zajechałem jeszcze do domu:
-Chcesz jeść?- zapytała Wiktoria odkładając talerze do zmywarki
-Nie. Dzięki. Muszę zaraz jechać po Irinę na lotnisko.
-W takim razie zabiorę  małego na plac zabaw bo dziś cały czas spędziliśmy w domu.
-Dobrze. Napiję się i muszę jechać.- wziąłem łyka wody- o której wrócicie?
-Nie wiem. Zależy od Crisa. Chyba, że Ty masz coś przeciwko? 
-Nie absolutnie. Tylko chyba go troszkę za bardzo rozpieszczasz.- powiedziałem odkładając szklankę
-Ja? Chyba żartujesz. A po pierwsze to jego trzeba rozpieszczać bo na to zasługuje. Idę po niego, a Ty jedź bo się spóźnisz, a mówiłeś, że nie ładnie się spóźniać.
-Mówiłem, że nie ładnie się spóźniać na pierwszą randkę.
-A teraz już możesz?
-Teraz to nawet trzeba! Pa.- pomachałem jej i wyszedłem z mieszkania. Zaparkowałem samochodem i poszedłem po Irinę- Jak było?
-Fajnie, a jak u Was?
-Ok- powiedziałem od nie chcenia 
-Tylko tyle?
-Może gdybyś była to byś wiedziała.
-Cris przecież rozmawialiśmy na ten temat dobrze wiesz, że chcę pracować i lubię swoją pracę i tak Ci uległam, że nie będę brała udziału w sesjach rozbieranych. 
-Dobrze przepraszam. Czasami wybucham. Wiesz jaki jestem. 
-Wiem doskonale. Mały jest z Wiktorią?
-Tak. Poszli na plac zabaw- wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do domu
-Jest coś do jedzenia?
-Tak. Wiki coś zrobiła. Zjemy razem bo ja też nie zdążyłem zjeść.- Po 15 minutach para weszła do domu, a Irina nałożyła im posiłek.
-To jest pyszne! Dobrze gotuje na prawdę.
-Prawda. Irina?
-No?
-Na ile zostajesz w domu?
-Mam pokaz  w Londynie za cztery dni, ale do tego czasu będę tylko Twoja.- uśmiechnęła się do mnie.
-Pokażesz zdjęcia z sesji?
-Po co? 
-No chcę zobaczyć.
-Nie ma na co. Zwykłe ubrania nic więcej, a po drugie nie mam jeszcze tych zdjęć- Irina wyraźnie nie wiedziała co ma mówić.
-Kłamiesz.- powiedziałem odkładając talerz
-Nie! Idę się wykąpać- pocałowała mnie i udała się do łazienki. 

Czułem, że mnie okłamuje. Dlatego wzięłam jej laptopa i poszukałem folderu z jej zdjęciami. Miała tam dosłownie wszystkie zdjęcia z każdej sesji. Tym razem też tak było. 
Jednak nie były to zdjęcia ubrań tak jak mówiła tylko była tam kompletnie naga! 
Niesamowicie się wkurzyłem. Wiele razy z nią rozmawiałem na ten temat by nie brała udziału w takich sesjach. Kłóciliśmy się o to ciągle, ale jak widzę ona nic nie zrozumiała. 
Przecież nie brakowało jej pieniędzy! Robiła to bo po prostu to lubiła. Mój puls skoczył do 200! 
Czekałem, aż wyjdzie z tej łazienki i powie mi coś co będzie miało sens.
-Co robisz?- zapytała schodząc ze schodów, a ja siedziałem w salonie na kanapie 
-Co to kurwa jest?! - zapytałem pokazując jej laptopa
-Dlaczego ruszasz moje prywatne rzeczy?!
-Tyle masz mi do powiedzenia? Czemu mnie okłamałaś?

-Bo nie chciałeś bym brała udział w takich sesjach! 
-Ale właśnie dlaczego bierzesz w nich udział? Bo co lubisz jak inni faceci ślinią się na Twój widok? Zachowujesz się jak...
-Zamknij się zanim powiesz o jedno słowo za dużo.- tymi słowami trochę mnie uspokoiła, ale nadal byłem zły- Zrozum dobrze płacili i chciałam wziąć udział w takiej kampanii
-Dobrze płacili? Irina przecież ty masz kasy jak lodu?! Jak można być tak łasym na pieniądze?
-Nie będę Twoją własnością. Wiem, że najchętniej chciałbyś, żebym siedziała z Cristiano w domu i gotowała Ci obiadki, sprzątała i czekała na Ciebie w domu, ale na to trzeba sobie zasłużyć!-Szczerze to właśnie takiej kobiety bym pragnął~by zawsze była obok mnie.
-A co ja Ci robię? Przecież jesteśmy razem.
-A mam Ci przypomnieć o romansie w Brazylii?- zatkało mnie. W Brazylii rzeczywiście miałem mały romans z dziewczyną- No co jesteś taki zdziwiony?
-Irina skąd wiesz? Po drugie to tylko jakieś Twoje wymysły.
-Błagam Cię! Czytałam Twoje SMSy z nią, ale jak zobaczyłam, że skończyłeś z nią pisać to stwierdziłam, że nie będę się z Tobą kłócić. A Ty mi robisz awanturę o głupie zdjęcia!
-Bo nie chcę by moja narzeczona latała z gołą dupą! Czy to jest tak ciężko pojąć?!
-Już twoja była narzeczona!
-Chcesz się rozstać? Proszę bardzo! Idź. Bierz walizki i idź!

***

Razem z Cristiano wróciłam z placu zabaw, lecz pod drzwiami usłyszałam krzyki:
-Czemu nie wchodzimy? - zapytał mały- Chodź chcę pić.- złapał mnie za rękę i wprowadził do środka. Piłkarz i modelka krzyczeli na siebie, a ja nie widziałam co mam robić.
- Cześć- powiedziała Rosjanka- właściwie to ja już wychodzę- wzięła swoje walizki i wyszła z mieszkania. 
-Tato dlaczego Irina wyszła?
-Musiała iść do koleżanki.- powiedział mężczyzna, ale widziałam u niego złość i zdenerwowanie.
-Wiesz co skarbie chodź na górę pobawimy się.
-Wiktoria ty pewnie chciałbyś już iść do domu.
-Nie. Chętnie zostanę.- uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił gest, ale raczej było to wymuszone. Bawiłam się z małym 30 minut- Kochanie dokończysz sam, a ja pójdę na chwilę na dół?
-Tak.- zeszłam na dół, a piłkarz siedział na kanapie przełączając kanały w telewizji.
-Mogę?- zapytałam 
-Jasne.- zrobił miejsce bym mogła usiąść obok niego.
-Wiem, że to nie jest moja sprawa, ale nie mogę patrzeć jak jest Ci źle. Pokłóciłeś się z Iriną?
-Tak, ale to może i lepiej.
-Słucham?
-Od jakiegoś czasu nie jest po między nami dobrze to już nie jest to samo.
-Ale zawsze zdarzają się jakieś nieporozumienia.
-To nie było nieporozumienie. 
-Lepiej będzie jak już pójdę, a Ty zajmiesz się małym. Dobrze Ci to zrobi. Mam być o 11?
-Właściwie to jutro małym zajmie się moja mama. Przez to wszystko zapomniałem Ci powiedzieć
-Na pewno?
 -Tak- wstałam i poszłam do drzwi- Wiki dziękuje. 
-Ale ja nic nie zrobiłam.
-Chwilę ze mną pogadałaś- uśmiechnął się i poszedł do pokoju swojego syna

Gdy tylko wsiadłam do samochodu zadzwoniłam do Iriny:
-Gdzie jesteś?
-W hotelu.
-Irina przyjadę po Ciebie.
-Ale po co?
-Nie będziesz wiecznie spać w hotelach! Przenocujesz u mnie.
-Wiktoria nie musisz.
-Ale chcę! Jesteś moją koleżanką, chcę Ci pomóc. W którym hotelu jesteś?
-Vincci Capitol.
-Dobra będę za 10 minut.-Nie chciałam by Irina nocowała w hotelu. Za pewne było jej przykro z powodu kłótni  z Cristiano. Dlatego chciałam ją pocieszyć. Modelka już czekała pod hotelem.
-Strasznie Ci dziękuje.
-Nie ma za co.
-A Twojemu tacie nie będzie to przeszkadzać?
-Na pewno nie. Taka piękna dziewczyna nigdy mu nie będzie przeszkadzać. 
-Kurde Wiki Ty jesteś strasznie miła. Jesteś jak moja prawdziwa przyjaciółka- miło mi było słyszeć takie słowa. Wysiadłyśmy z samochodu i po cichu weszłyśmy do środka.
-Tata z Camilą są chyba  u siebie. - powiedziałam i zaprowadziłam ją do swojego pokoju-Rozgość się. Chcesz coś do picia? 
- Nie dziękuje. 
-Irina głupio mi pytać, ale wiem, że się pokłóciliście...
-Za pewne chcesz wiedzieć o co?
-Nie. Chciałam tylko powiedzieć, że może warto to jeszcze naprawić i musicie poważnie pogadać. 
-Wydaje mi się, że nie ma tu czego naprawiać. 
-No, ale jesteście już razem prawie pięć lat. Szkoda było by to tak zostawić i zaczynać wszystko od nowa.
-Czasami lepiej zacząć coś od nowa niż się męczyć. Wydaje mi się, że Cristiano potrzebuje innej kobiety, a ja innego mężczyzny i już. Mam do Ciebie prośbę.
-Tak?
-Pojechałabyś jutro po moje rzeczy do Crisa? 
-Irina nie rób pochopnych ruchów.
-Ja już postanowiłam. Chcę się wyprowadzić od niego.
-No i gdzie będziesz mieszkać?
-Dzwoniłam już do jednej koleżanki przenocuje mnie u siebie w Londynie. 
-Dobrze pojadę jutro po Twoje rzeczy. A teraz idę po lody i obejrzymy jaką komedię. -udałam się na dół po lody. Zawsze jest jedno pudełko tego pysznego deseru w zamrażalniku ponieważ Camila jest jego fanką.

Zjadłyśmy całe pudełko lodów i obejrzałyśmy film, a następnie poszłyśmy spać. Rano, ktoś pukał do mojego pokoju. Leniwie zeszłam z łóżka i otworzyłam drzwi. Była to Melania. Nie chciałam by zobaczyła Irinę. Kto jak to, ale ona by ją rozpoznała bez problemu:
-Co tu robisz?
-Ale jesteś miła. - odpowiedziała radośnie- Nigdy nie mogę Cię złapać to pomyślałam, że rano będziesz i się nie myliłam. A właściwie to dlaczego mnie nie wpuścisz ? 

-Bo mam...bałagan.
-No Wiki przestań. Ja mam codziennie w domu i jakoś żyje. Ej...a może Ty ukrywasz jakiegoś chłopa?
-No zwariowałaś?! Chodź pójdziemy na dół coś zjemy.
-Właściwie to przyszłam byś mi pożyczyła tej sukienki.
-Jakiej?
-Taka w kwiatki, zwiewna. 
-Dobra poczekaj chwilę- weszłam do pokoju i wyjęłam po cichu sukienkę, a Mela weszła do pokoju- Mel co robisz?
-Jednak masz jakiegoś chłopaka- powiedziała i podeszła do łóżka- O boże drogi to Irina!
-Ciszej! Ona śpi. 
-Kurde Wiki skąd Ty ją znasz? Jak to jest możliwe ? Nie mogę uwierzyć.
-Uspokój się. 
-Cristiano pewnie też znasz. Znasz?
-Czy to ważne?
-No tak!- Irina otworzyła swoje duże oczy- Cześć jestem Melania 
-Cześć Irina- podała jej rękę
-Przepraszam, ale to moja koleżanka. Chciała pożyczyć sukienki. 
-Wiktoria daj spokój. Pójdę do łazienki.
-Położyłam Ci na szafce czysty ręcznik.
-Dziękuje.
-Kurde Melka zabiję Cię! Narobiłaś tylko mi wstydu.
-No nie przesadzaj. Mogę zjeść z wami śniadanie? 
-Możesz. - zeszłam z Melką na dół by coś zrobić do jedzenia- Rodziców już nie ma?
-Pojechali do pracy jak przyszłam. Wiki skąd Ty ją znasz?
-Irinę?
-Nie kurde  Toma Cruise'a no oczywiście, że Irinę.
-Ten mały chłopczyk, którym się zajmuje to syn Cristiano Ronaldo. 
-Nie! Nie wierze! 
-To uwierz i zamknij buzię bo mucha Ci wleci.
-Dlaczego nic nie mówiłaś? 
-Bo nie chciałam. Po co mają wszyscy wiedzieć. - Irina zeszła na dół- Nie będzie Ci przeszkadzać jak Melka zje z nami śniadanie?
-Oczywiście, że nie.- odpowiedziała i usiadła do stołu. 
-Pojadę po Twoje rzeczy jak zjem ok?
-Dobrze i bardzo Ci dziękuje.- uśmiechnęła się do mnie


-------------------------
Witam :)
Szczerze to kompletnie nie jestem zadowolona z tego rozdziału i mam nadzieję, że kolejny będzie lepszy.
Pozdrawiam i ściskam Lena :*


STRÓJ WIKTORII:
 

 

środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 10

Jak tylko zjedliśmy śniadanie zadzwoniła do mnie Irina:
-Wiki, Cristiano jest w domu?
-Nie. Miał mecz wyjazdowy.
-Jejku zapomniałam. Dzwonię do niego, ale on nie odbiera.
-Może już leci samolotem i ma wyciszony dźwięk. Nie martw się.
-Masz rację. Jak już wróci powiedz mu, że dzwoniłam.
-Jasne powiem.
-A jak sobie radzisz?
-Dobrze. Przecież wiesz, że mały jest grzeczny.
-Tylko czasami- dziewczyna się zaśmiała- ale bardzo kochany. Ja muszę kończyć. Pa
-Pa.

Razem z Crisem wyszłam na podwórko i zaczęliśmy kolejną naukę jazdy na rowerze.

***
Cieszyłem się z takiego wyniku meczu. Wiadomo, że wygrana zawsze bardzo cieszy. Właśnie podjechałem pod dom. Na podwórku była Wiktoria z moim synem, który jeździł na rowerze:
-Cześć synku- krzyknąłem, a on natychmiast zeskoczył ze swojego pojazdu- Widzę, że umiesz jeździć.
-Tak. Pokazać Ci?
-Jasne.- Junior wsiadł na rower i pokazał mi jak jeździ. Był taki zadowolony, a ja dumny.- Cześć- powiedziałem stronę Wiktorii 
-Hej. Irina dzwoniła mówiła, że nie odbierasz.- rzeczywiście do mnie dzwoniła dwa razy, ale byłem na lotnisku.- Tak wiem.
-Nie zadzwonisz do niej?
-Później. - powiedziałem i podszedłem do mojego synka- Ślicznie sobie radzisz.
-Nie jesteś na mnie zły?
-A coś zrobiłeś?
-Nie, ale to Ty miałeś nauczyć mnie jeździć na rowerze.
-To Ty, synku powinieneś być na mnie zły. Jestem z Ciebie dumny i pojedziemy na wycieczkę rowerową.
-Z Wiki?
-No oczywiście, że z Wiki.- powiedziałem w jej stronę.
-To chyba powinna być męska wyprawa.
-Potrzebna nam kobieta.- stwierdziłem.- choć ze mną do garażu dam Ci rower Iriny.


Mój syn na prawdę dobrze sobie radził i strasznie cieszyłem się z tej wycieczki rowerowej. 
Po 20 minutach jazdy zrobiliśmy sobie małą przerwę i usiedliśmy na trawie:
-Poradziłaś z nim sobie?
-Jak widzisz żyję, ale na poważnie to tak nie  było żadnych problemów.- powiedziała uśmiechając się
-A co robiliście?
-Wczoraj byliśmy u Twojej mamy.
-Na pewno się ucieszyła.
-Tak, ale Cris też. Masz bardzo dobrą mamę. Jest strasznie pozytywną osobą. Masz szczęście, że ją masz.
-Wiem. Zawsze mnie wspierała i miała dla mnie czas. Mimo to, że miałem jeszcze trójkę rodzeństwa, a Cris jest sam nie mam czasu nauczyć go jeździć na rowerze.- powiedziałem to bo tak sądziłem nie jestem może zbyt wylewny, ale czułem potrzebę powiedzenia jej tego.
-Cristiano jesteś wspaniałym ojcem. Cris Cię kocha bardzo mocno. Robisz z nim wiele innych rzeczy, a jazda na rowerze to coś mało znaczącego. 
-Na prawdę myślisz, że jestem dobrym ojcem?
-Nie dobrym tylko wspaniałym. Byłeś bardzo młody gdy Cris pojawił się na świecie, a mimo to go wychowujesz i masz z nim dobry kontakt.
-Pomagała mi mama i siostry.
-Każdy na początku musi pomóc w opiece nad dzieckiem. Pojawienie się tej małej istoty na świecie to zmiana życia o 180 stopni.  A Ty sobie poradziłeś.
-Dziękuje Ci.
-Nie ma za co. Mówiłam samą prawdę. 

Na początku nie chciałem by Wiktoria zajmowała się moim synem, ale teraz jestem szczęśliwy z tego powodu. Widzę jak bardzo jest on dla niej ważny i ona dla niego, ale dla mnie Wiktoria też powoli staje się kimś ważnym. Może dlatego, że zawsze mnie wysłucha i czeka na mnie w domu z moim synem. 

***
-Cześć masz dziś czas?- zapytał Oscar
-Hej. Niestety jestem w pracy. 
-Cały czas pracujesz. Jeżeli nie chcesz się ze mną spotkać to mi to powiedź.
-To nie o to chodzi. Na prawdę jestem w pracy.
-Wiki nalać Ci wody?- zapytał Cristiano
-Jesteś z jakimś facetem.
-To ojciec Crisa, którym się zajmuje. 
-Może ojcem też się zajmujesz?
-Wiesz co jesteś bezczelny nie będę z Tobą w ogóle rozmawiać. 
-Masz rację nie ma to sensu.- Oscar strasznie mnie wkurzył! Nie wiem czy on nie rozumie, że jestem w pracy.
-Wszystko ok?- zapytał Cristiano podając mi szklankę wody
-Tak.
-Chyba z kimś się pokłóciłaś ?
-Tak, ale to nikt ważny.- wzięłam łyk wody bo po tej wycieczce byłam zmęczona 
-To ten Twój kolega co byłaś z nim na randce?
-Dokładnie, ale to była pierwsza i ostatnia randka. Nie będę spotykać się z jakimś czubkiem.-na co piłkarz zareagował śmiechem- To nie jest śmieszne.
-Może nie, ale ładnie wyglądasz jak się złościsz.- jejku po co on mi to mów! On ma dziewczynę.
-Nie musisz mi tego mówić.
-Wiem, ale chciałem.-do salonu wszedł Junior- Co tam?
-Jestem trochę głodny.- powiedział łapiąc się za brzuszek 
-To ja pójdę coś zrobić.- wtrąciłam i poszłam do kuchni
-Pomogę Ci.
-Nie musisz. Idź z małym pograć w piłkę, a ja was zawołam. 

Zrobiłam obiad i zawołałam chłopców na posiłek:
-Pozmywam i będę już szła- wstałam od stołu i zebrałam talerze
-Daj spokój jest zmywarka- uśmiechnął się do mnie
-Wiki nocuj u nas.- powiedział Cris przytulając się do mnie
-Nie mogę. Jest już Twój tata.
-Rano razem umyjemy zęby.- powiedział uśmiechając się
-Widzę, że mały powiedział Ci o naszym nawyku.
-Wspomniał.
-Zostań.
-Skarbie nie mogę. Mój tata też za mną tęskni.
-A jutro przyjdziesz?
-Oczywiście. 
-Może Cię odwieziemy?
-Nie ma potrzeby. Mam od Ciebie samochód.
-To jeźdź bezpiecznie.
-Dziękuje. Pa chłopcy.
-Cześć.

Pojechałam do domu. Camila i tata oglądali telewizję:
-Cześć.
-Cześć. Strasznie dawno Cię nie było.- powiedział tata, a ja usiadłam obok nich na kanapie.
-Stęskniłeś się?
-No oczywiście, że tak- powiedział i pocałował mnie w czoło. Co było bardzo miłe bo poczułam się jak mała dziewczynka. Ktoś zadzwonił do drzwi
-Otworze. - powiedziałam i poszłam do korytarza- O Melania! Cześć.- wparowała do korytarza
-Czy Ty jesteś głupia?!
-Ej ciszej. Rodzice są w domu. W ogóle o co Ci chodzi?
-Wiki to Melania?- zapytała Camila
-Tak.- krzyknęłam- Choć do mnie do pokoju.
-Córciu coś się stało?
- Nie mamo wszystko ok. 
-A jak z Marcelo?
-Cudownie. Nie obraź się, ale przyszłam do Wiktorii.
-Jasne idźcie.- weszłyśmy do mojego pokoju
-Dowiem się dlaczego mnie obrażasz?
-Jak mogłaś potraktować tak Oscara? Przecież to dobry i fajny facet.
-A wiesz jak on mnie potraktował? Powiedział Ci?!
-Powiedział, że nie chciałaś się z nim spotkać.
-Bo byłam w pracy. Właśnie wróciłam. Jak on pracuje i nie ma czasu to go nie obrażam i nie mówię, że sypia z pracodawcami.
-Powiedział Ci tak?
-Tak. On nie jest normalny  i nie chcę się z nim spotykać. Wiem, że chciałaś dobrze, ale trudno. Dziękuje za pomoc, ale nic z tego nie wyjdzie.
-Myślałam, że pasujecie do siebie.
-Jak widzisz nie koniecznie. 
-Sory, ale on był zły. Powiedział, że nie chcesz się z nim spotkać chociaż Cię prosił nie mówił, że tak Ci powiedział.
-Spoko rozumiem, że mogłaś się wkurzyć.
-Przepraszam na prawdę- przytuliła mnie do siebie- Teraz to ja mu dam.
-Przestań nie ma sensu on i tak nie zrozumie. To  egoista. 
-Może wyjdziemy gdzieś?
-Nie. Jestem trochę zmęczona. Chcę się wykąpać, pogadać z mamą i obejrzeć jakiś film.
-Rozumiem. W takim razie idę już.
-Może Ty też pogadaj z mamą? Trochę tęskni za Tobą.
-Masz rację. Skoro tu jestem to wykorzystam okazję.- uśmiechnęła się i zamknęła za sobą drzwi.


***
Gdy Wiktoria wyszła zadzwoniłem do Iriny:
-Wreszcie dzwonisz.
-Co chciałaś?
-Zapytać się co u Was? Jak mecz?
-Wygraliśmy 3-0
-Bardzo się cieszę. Jutro wrócę.
-O której? 
-Pewnie będę o 15. Tęsknie za Tobą.
-Ja też.
-Tato popływamy?- zapytał Junior
-Tak synku już idę. Kochanie będę kończył.
-Jasne. Kocham Cię pa.
-Pa.


-----------------------------------------------------
Witam Was:*
Ten rozdział jest dość krótki i mało ciekawy, ale obiecuje, że kolejny będzie lepszy :D
Pozdrawiam Was Lena :)




STRÓJ WIKI:




środa, 10 czerwca 2015

Rozdział 9

Podjechałam pod swój dom nowiutkim samochodem. Nie chciałam przyjmować tak strasznie drogiego prezentu od Iriny i Cristiano, ale nie byłam w stanie mu się oprzeć oraz zawsze marzyłam o takim autku.
Wyjęłam Crisa z fotelika i weszliśmy do domu:
-Ładnie tu jest- powiedział rozglądając się-Macie basen jak my?-zaśmiałam się do siebie. W Polsce bardzo mało kto ma basen, a tu jest to normalne.
-Tak, ale dużo mniejszy niż wy.- powiedziałam targając włosy małego urwisa i złapałam go za rączkę- Pójdziemy do mojego pokoju.
-Ale masz duże łóżko!- powiedział rzucając się na nie
-Ty masz prawie takie samo! Poczekaj na mnie pójdę po kosmetyczkę.- jednak Cris chodził za mną krok w krok
-Nie jest Ci smutno, że śpisz tu sama?
-Ej co to za pytanie? 
-No co!? Normalne- powiedział swoją uroczą minką 
-Chyba te pytania masz po swoim tatusiu.
-A gdzie jest Twój tata?- zapytał opierając się o framugę 
-W pracy. Tak jak Twój.
-Tęsknisz za nim jak go nie ma?
-Nie, ale chyba Ty tęsknisz za swoim tatą?- zapytałam klękając przed nim
-Czasami jak długo nie wraca.
-Obiecuje, że tym razem nie będziesz tęsknić.
-Ok.
-Teraz pojedziemy na zakupy.

Pojechaliśmy do centrum handlowego i kupiliśmy trochę jedzenia oraz poszliśmy na deser lodowy. Wróciliśmy do domu i przygotowaliśmy obiad. Następnie poszliśmy na podwórko. Graliśmy w kalambury:
-Widzę, że dobrze się bawicie- powiedział Cristiano 
-Z Wiktorią zawsze się dobrze bawię- powiedział mały i wskoczył w ramiona piłkarza
-Właśnie widzę. Nawet nie zobaczyliście, że zdążyłem się spakować.
-Przyjechałeś się pożegnać?- zapytałam wstając z ziemi
-Tak- posłał mi uśmiech- z Tobą też. 
-A to przypadkiem nie Ty mówiłeś, że pożegnania to wyuczone na pamięć teksty?
-Owszem ja, ale źle słuchałaś. Powiedziałem, że pożegnania z Iriną, a mój syn to co innego. 
-A ja?
-Z Tobą będę żegnał się pierwszy raz.- moje serce dziś po raz kolejny przez niego szybciej zabiło. -Synku wrócę za dwa dni- powiedział całując go i przytulając. - Mam nadzieję, że jednak troszkę się za mną stęsknisz.
-Zobaczę, ale będziesz dzwonił?
-Oczywiście, a Ty obiecaj, że będziesz mi kibicował przed telewizorem.
-Obiecuje.
-No Ty Wiktoria też musisz mi obiecać.
-Obiecuje.-powiedziałam kładąc swoją rękę na piersi 
-Jeżeli będziesz czegoś potrzebowała to masz numer i adres mojej mamy. Ona sama mówił, żebyś ją kiedyś odwiedziła.
-Jasne.-Uśmiechnęłam się 
-To ja już idę bo polecą beze mnie. Pilnuj mojego łobuza i uważaj na siebie. Cześć. 
-Hej.

Po pożegnaniu z Ronaldo poszliśmy zjeść kolacje po posiłku poszłam wykąpać małego i poszliśmy do jego pokoju:
-Wikuś będziesz spała ze mną? No wiesz dziś nie będzie Ci smutno bo będziemy spać razem- uśmiechnął się do mnie
-Będę, ale najpierw może przeczytamy jakąś bajkę?
-Tak! 
-To wskakuj na łóżko.

Po przeczytanej bajce Cris zasnął i spał jak aniołek. Mogłabym na niego patrzeć godzinami. Jest w tedy taki uroczy. Pogłaskałam go po głowie i poszłam się wykąpać. Gdy wyszłam spod prysznica zadzwonił do mnie tata:
-Halo?
-Gdzie Ty jesteś? Jest już tak późno!
-Tato strasznie Cię przepraszam, ale zapomniałam Ci powiedzieć, że dziś i jutro mnie nie będzie. Muszę zostać z małym na noc.
-A to jego rodzice wyjechali?
-Tak. Wrócą pojutrze. 
-Dobrze. Następnym razem daj mi znać.
-Jasne. Papa.
-Dobranoc.


-Wiki wstawaj!- krzyknął mi do ucha Junior
-Ach Ty łobuzie- zaczęłam go łaskotać 
-Wiki puść!- zaczął krzyczeć w niebo głosy
-Jesteś nie dobry! Musisz mieć karę. No chyba, że będziesz grzeczny?
-Obiecuje będę.
-W takim razie dobrze.- puściłam go i przytuliłam do siebie-Ubierz się, a ja zrobię śniadanie. 
-Zawsze z tatą razem myjemy zęby i buzię. Chodź ze mną.
-Czyli mam pełnić zastępstwo za tatę?
-Nie. Teraz będziemy we trójkę myć razem zęby.- zaczęłam się śmiać
-No dobrze, a gdzie w tym wszystkim Irina?
-No...jej i tak nie ma.
-Oj Cris. Chodź umyć tę zęby. 

Po porannej toalecie poszliśmy do kuchni zjeść śniadanie.
-Czemu się śmiejesz?- zapytał 
-Bo jesteś cały brudny. Chyba najpierw powinieneś jeść śniadanie a potem umyć buzie. Chcesz iść dziś do babci?- zapytałam, a Junior odpowiedział twierdząco.

Zapukaliśmy do drzwi pani Marii:
-Co za niespodzianka- powiedziała uśmiechnięta i przytuliła swojego wnuka- Stęskniłeś się za mną?
-Tak- odpowiedział- Wiki za Tobą też się stęskniła.
-Ja również. Zapraszam- powiedziała i udaliśmy się do salonu- Poczęstujcie się ciastem dziś upiekłam. 
-Ymmm moje ulubione- powiedział Junior i nałożył sobie od razu dwa kawałki
-Jak mnie nie ma to chyba mało jesz ciasta?
-Właśnie nie! Robimy razem z Wiki jakieś ciasteczka, ciasta cały czas coś wymyśla. Ona jest cudowna- Cris pocałował mnie w policzek i usiadł na kolana do babci oraz mocno ją przytulił- Dziękuje Ci babciu.
-Ale za co?
-Za to, że Wiki jest moją nianią. To dzięki Tobie. Mogę iść do ogrodu?
-Tak tylko schowaj się w cieniu. 
-Dobrze.
-On bardzo Cię lubi- powiedziała pani Maria i złapała mnie za rękę- Jest taki radosny. Ja nie byłam mu wstanie zapewnić takich atrakcji jak Ty.
-Pani Mario jest pani wspaniałą babcią. Cris cały czas o pani mówi. Bardzo panią kocha. 
-Tak wiem, ale Ty jesteś dla niego też bardzo ważna. Bóg nam Ciebie zesłał. - posłała mi ciepły uśmiech- A jak dogadujesz się z moim synem?
-Dobrze, chyba jakoś się do mnie przekonał.
-Na pewno! Mówi, że jesteś bardzo dobra dla małego. 
-Miło mi to słyszeć.
-A Irina znów wyjechała?
-Tak. Na jakąś sesję, ale nie wiem kiedy wraca.
-Lubię ją i to bardzo, ale nie wiem czy oni stworzą idealny związek i rodzinę dla Juniora
-Już tworzą. Przecież są już tyle lat ze sobą.
-Oj Wiki oni więcej lat spędzili na wyjazdach niż razem, a to nie jest dobre. Ani on ani ona nie chcą odpuścić. Cristiano przydałaby się kobieta, która w pewny sposób poświęci się dla niego. Taka jak Ty.- po jej słowach kompletnie mnie zatkało. Nie wiem czemu ona sądzi, że była bym idealna dla jej syna. Przecież ja i on to dwa zupełnie inne światy. To właśnie Irina pasuje do niego idealnie. Tworzą parę jak z okładki z resztą nie jeden raz na niej byli.- Widzę, że się trochę speszyłaś?- uśmiechnęła się do mnie- Nie chciałam. 
-Nic się nie stało. 
-Jak Ci się mieszka?
-Dobrze, ale trochę tęsknie za Polską.
-To normalne, ale chyba nas nie zostawisz?
-Nie! Oczywiście, że nie. Bardzo pokochałam Juniora. Jest dla mnie strasznie ważny. 
-Widać to. Słyszałam, że byliście razem z Iriną na meczu. Jak Ci się podobało?
-Było na prawdę super. Strasznie dużo emocji. A pani musi to wszystko jeszcze bardziej przeżywać bo przecież gra tam pani syn.
-To prawda, ale teraz troszkę mniej. Choć za każdym razem jest dreszcz. Najgorzej jest jak przegrają jakieś ważne mecze. W tedy Cris jest strasznie zły i załamany. - w tym momencie zadzwonił do mnie Oscar
-Przepraszam- powiedziałam i wstałam od stołu- słucham?
-Cześć Wiktoria. Masz czas? Pomyślałem, że może wyjdziemy gdzieś razem?
-Przykro mi, ale dziś nie mogę. Pracuje.
-Do której?
-Dziś na prawdę nie dam rady. Muszę z małym zostać na noc.
-Ok. Zadzwonię jutro.
-Dobrze. Cześć.
-Musisz gdzieś wyjść? Jeżeli chcesz mogę zostać z Juniorem.
-Nie ma takiej potrzeby. To nic ważnego. 


Od pani Marii wróciliśmy dość późno. Zdążyłam zrobić kolację oraz wykąpać Juniora i zaczął się mecz. Razem usiedliśmy na wygodną dużą kanapę w salonie i kibicowaliśmy z całych sił Realowie. Na szczęście drużyna Ronaldo wygrała 3:1, a Cris mógł pochwalić się jedną bramką i dwoma asystami. Junior zadowolony z przebiegu meczu wtulił się w moje ramiona i zasnął. Odczekałam chwilkę i przeniosłam go do pokoju, a sama udałam się do łazienki. Gdy wychodziłam zadzwonił mój telefon był to Ronaldo:
-Oglądaliście?
-Oczywiście. Przecież obiecałam. 
-Dasz mi mojego synka?
-Niestety nie. Zasnął. 
-Z wrażenia?
-Na pewno. Skalał po całym łóżku jak strzeliłeś bramkę.
-A Ty?
-Na pewno nie skakałam i wcale ta bramka nie zrobiła na mnie wrażenia. Większe wrażenie zrobił na mnie James.
-Zołza z Ciebie.
-Po prostu wiem, że Ciebie stać na więcej. 
-Nie dość, że zołza to jeszcze cwaniara. Będę jutro w domu.
-Dobrze. Papa
-Cześć. 


------------------------------------------
Cześć :*
Przepraszam, że dopiero teraz, ale miałam dużo spraw :(
Gorąco Was pozdrawiam Lena :D



STRÓJ WIKTORII:


środa, 20 maja 2015

Rozdział 8

Dziś mam spotkanie z Oskarem. Nie wiem czy mogę nazwać to randką dlatego mówię spotkanie. 
Rano przyszłam zająć się Juniorem choć w domu była Irina, ale po dwóch godzinach musiała gdzieś wyjść. Na szczęście Ronaldo z treningu wrócił punktualnie:
-Iriny nie ma?- zapytał rzucając swoją torbę. Robił to w tak niedbały sposób, ale bardzo mi się to podobało
-Gdzieś wyszła.
-Ty chyba też gdzieś wychodzisz?- zapytał patrząc podejrzliwym wzrokiem 
-Nie, dlaczego?
-Nie drocz się ze mną- uśmiechnął się do mnie, a moje serce zabiło szybciej- Irina mówiła, że masz jaką randkę.
-To nie randka tylko spotkanie. Nawet nie wiem czy mu się podobam.
-Skoro Cię zaprosił to na pewno, ale może już idź bo się spóźnisz, a tak nie ładnie. 
-Masz rację. To cześć.- powiedziałam otwierając drzwi
-Wiktoria!
-Tak?
-Ślicznie wyglądasz.- powiedział, a ja na pewno się zaczerwieniłam 
-Tata ma rację!- dorzucił swoje mały łobuziak 
-Dziękuje- powiedziałam i zamknęłam drzwi.

Z Oskarem umówiłam się na sąsiedniej ulicy. Miał czekać na mnie przy swoim samochodzie:
-Cześć jesteś bardzo zadowolona.- powiedział całując mnie w policzek- Czy to z powodu naszego spotkania?- zapytał otwierając drzwi auta
-Oczywiście- odpowiedziałam, ale skłamałam. Cieszyłam się, że Cris powiedział mi tak miłe słowa-Fajnie, że zadzwoniłeś.
-A ja się cieszę, że przyjęłaś moje zaproszenie.  Pomyślałem, że po prostu pojedziemy do jakieś kawiarni. Co Ty na to?
-Jestem za.- po 10 minutach siedzieliśmy w kawiarni popijając mrożoną herbatę
-Melania mówiła mi, że mieszkałaś w Polsce. 
-Tak to prawda. 
-Tęsknisz? 
-Tak troszeczkę. Najbardziej za mamą i jej facetem. A Ty czym się zajmujesz?
-Jestem informatykiem. Tak jak Marcelo. Pracujemy razem. A Ty co robisz?
-Ja...jestem nianią. Lubie dzieci, a szczególnie tego małego.
-Fajnie- uśmiechnął się, lecz nie wiem czy był to uśmiech szczery- masz jakieś zdjęcie tego malca?-chciałam powiedzieć, że tak bo mam i to sporo, ale nie mogę mu powiedzieć prawdy
-Nie. Jakoś się nie złożyło.

Pogadaliśmy jeszcze trochę i Oscar odwiózł mnie do domu:
-Miło było. Może spotkamy się jeszcze?
-Chętnie- odpowiedziałam odpinając pasy- To dobranoc.
-Nie pożegnasz się ze mną?- zapytał z uroczą miną, a ja pocałowałam go w policzek- tylko tak? Pozwól, że ja zakończę nasze spotkanie- Oscar pocałował mnie w usta co mnie zdziwiło, ale i jednocześnie podobało- Teraz możesz iść. 
-Dziękuje za pozwolenie- roześmiałam się
-Odezwę się do Ciebie. 
-Dobrze. Pa- wysiadłam z samochodu i otworzyłam furtkę
-Wiki! Wiki!- słyszałam wyraźnie swoje imię, ale nie wiedziałam skąd dobiega. Rozejrzałam się dokoła.-Wiki no!
-Boże Mela?! Przestraszyłaś mnie.
-No co Ty!? Od kiedy Ty się tak boisz?
-Od zawsze.
-No tak mało się znamy. 
-Czemu się chowałaś w krzakach?
-Nie chciałam, żeby Oscar mnie zobaczył. Chciałam zapytać jak randka?
-To nie mogłaś wejść do domu?
-Mama by zaraz pytała mnie o wszystko nie chcę mieć wywiadu.
-A ze mną co właśnie robisz?
-No to to jest co innego. Mów!
-Ogólnie fajnie.
-Ogólnie fajnie?! Czy Ty się słyszysz?
-Oj Melka co mam Ci powiedzieć, że mnie pocałował?
-Pocałował?! Jezu to super. Będziemy chodzić na podwójne randki, może jutro gdzieś wyskoczymy?
-Jutro nie mogę i już nie przesadzaj. Codziennie nie będę się z nim widzieć.
-No, ale dlaczego nie. Fajna z Was para.
-Ty jesteś chora. My jeszcze nie jesteśmy parą.
-To już tylko kwestia czasu. Ja już lecę, a no i nie mów mamię, że tu byłam.
-Zastanowię się. Pa
-Hej.-Mel poszła, a ja udałam się do domu
-Wiktoria czy mi się wydawało czy rozmawiałaś z Melanią?
-Ymm no...nie.
-Umiem poznać swoją córkę- uśmiechnęła się do mnie- Czemu nie weszła?
-Śpieszyła się strasznie. Przyszła dać mi...książkę.
-Książkę? Melania? Ona nie lubi czytać. 
-Ale ta jej się na prawdę spodobała. Z resztą nie ważne kazała Cię mocno ucałować i uściskać. 
-To przynajmniej tyle.
-Jest coś do jedzenia?
-Jest. Zaraz Ci odgrzeję.
-Dziękuje.- posłałam jej serdeczny uśmiech. Na prawdę polubiłam Camile. Jest strasznie serdeczna i miła.

Po obiedzie poszłam do swojego pokoju i zadzwoniłam do Meli:
-Słuchaj Twoja mam Cię widziała pod furtką.
-O nie! Co jej powiedziałaś?
-Że przyszłaś dać mi książkę.

-Serio? Przecież ja nie lubię czytać.
-Teraz już wiem. Twoja mama mi to powiedziała, ale chyba uwierzyła. A no i powiedziałam, że ją całujesz i się śpieszyłaś.
-A no tu to dobrze zagrałaś. A odzywał się Oscar?
-Mela minęły dwie godziny bez przesady. 
-No dobra dobra już się nie złość. Pa


Następnego dnia wybrałam się do domu piłkarza by zająć się Juniorem. 
Gdy weszłam zobaczyłam dużą walizkę:
-Hej Wikuś ja właśnie wyjeżdżam- powiedziała Irina przeglądając się w lustrze, a obaj chłopacy przyglądali się jej czynności
-O fajnie. A gdzie tym razem jedziesz?
-Na Florydę. Szykuje się super sesja. Dobrze mam już taksówkę.- modelka podeszła do piłkarza i obdarowała go soczystym całusem w usta- Kocham cię i będę tęsknić- powiedziała, a on stał opary o framugę dużych lustrzanych drzwi i kompletnie jej nic odpowiedział- A Ty uważaj na siebie, skarbie- powiedziała targając włosy małego Cristiano- O jejku zapomniałam zapytać jak randka?
-E tam nie ma o czym mówić- machnęłam ręką
-Pogadamy jak wrócę- pocałowała mnie w policzek i zniknęła za wielkimi drzwiami.
-To ta randka była, aż tak słaba?- zapytał zadowolony
-Nie. Była super.- powiedziałam. Choć taka wcale nie była. Była po prostu ok, ale sprawiało mi to radość gdy droczyłam się z Ronaldo
-Widzę, że kłamiesz. Była zła. Totalna klapa.
-Nie byłeś tam nie wiesz jak było.- powiedziałam uśmiechając się
-Gdybym był to w tedy na pewno była by super prawda?- zapytał a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć- Dobra wiem, że tak.
-Mogę zadać Ci pytanie?
-Jasne.
-Czemu nic nie odpowiedziałeś Irinie?
-A co miałem jej odpowiedzieć?
-No, że też ją kochasz i będziesz tęsknić.  Na pewno ją to zabolało.
-Że jej nie odpowiedziałem? Jak zauważyłaś ona nawet nie zwróciła na to uwagi.
-Tego nie wiesz. Nie wiesz czy teraz nie jest jej przykro.
-Wiki, te nasze pożegnania to codzienność ja mam już dosyć mówić" Ja Ciebie też" lub "będę tęsknić" Więcej razy się żegnamy niż razem jemy śniadanie. To są wyuczone teksty,-bardzo zdziwiła mnie jego odpowiedz, ale za pewne miał rację bo właśnie to czuł - ale chciałem Ci powiedzieć, że ja też wyjeżdżam. Jutro mamy mecz wyjazdowy. Dziś i jutro będziesz musiała z małym zostać na noc. Przeprasza, że mówię Ci to dopiero teraz.
-Nie ma problemu. Tylko będę musiała iść po ubrania. To wyskoczę jak wrócisz z treningu.
-Nie ma takiej potrzeby.
-Co?- zapytałam zdziwiona.
-Pojedziesz razem z Crisem. Chodźcie- wskazał ruchem ręki i zaprowadził nas do dużego garażu. Gdzie stało parę fajnych samochodów- Proszę dał mi kluczyki. Masz prawo jazdy prawda?
-Tak mam, ale nie chcę od Ciebie pożyczać samochodu. Jak coś zepsuje...
-Cicho moja droga. To jest Twój samochód.- kompletnie mnie zatkało, a na widok mojej miny Junior, aż się uśmiał
-Nie mogę tego przyjąć. 
-Możesz.
-Nie. Moja pensja jest duża i do tego jeszcze nowiutki samochód? To jest za dużo.
-Taki nowiutki to nie jest. Irina nim raz pojechała. Mam nadzieję, że kolor Ci się podoba? Irina i Cris wybierali. A no i masz już fotelik z przodu dla małego księcia.
-Tato nie jestem już mały.
-Tak skarbie wiem. Przepraszam.- Cristiano ucałował swojego synka w czoło- Wsiadaj!
-Nie mogę. Kolor i samochód jest cudowny zawsze taki chciałam mieć, ale nie mogę tego od Was przyjąć.
-Oczywiście, że możesz. To jest samochód służbowy i dla bezpieczeństwa mojego syna. Wole, żebyś z nim jeździła niż chodziła. No wiesz paparazzi i w ogóle- uśmiechnął się do mnie i kluczyki wcisnął mi do ręki- Miłej jazdy- szepnął mi do ucha, a moje serce po raz kolejny przez niego zabiło szybciej.
-Strasznie Ci dziękuje- powiedziałam- Irinie też oczywiście no i Tobie słońce- skierowałam słowa stronę Juniora i wsiadłam do samochodu.




-Nie ma za co. To teraz możecie jechać po ubrania dla Ciebie, a ja lecę na trening.
-Pojedziemy od razu na zakupy. Kupimy coś na obiad. Na co masz ochotę?
-Ja zjem w klubie i pewnie w padnę tylko po jakieś rzeczy i pożegnać się z moim szczęściem.
-W takim razie zrobimy coś co będzie mi i Twojemu szczęściu smakowało. Prawda?- zapytałam Juniora
-Tak!
-Miłej jazdy- powiedział Cris i wsiadł do swojego pięknego Audi, a ja zapięłam małego i ruszyliśmy w drogę. 


---------------------------

Witam Was serdecznie :D
Niestety Real odpadł z Ligii Mistrzów i jest mi bardzo przykro, ale w następnym sezonie będzie lepiej :)
Mam nadzieję, że się Wam podoba nowy rozdział.
Gorąco pozdrawiam Lena :*


STROJE WIKTORII:
 



czwartek, 7 maja 2015

Rozdział 7

Gdy byłam już pod bramą do domu Ronaldo zadzwoniła do mnie Melania:
-Cześć Wiktoria możesz gadać?
-Hej mogę właśnie dochodzę do pracy.
-Mam dla Ciebie propozycje.
-Jaką?- zapytałam zaciekawiona 
-Za ile kończysz robotę?
-Za trzy godziny powinnam być w domu.
-To świetnie. Spotkajmy się za trzy godziny przyjadę po Ciebie.
-A powiesz mi o co chodzi?
-Nie mogę. Miłej pracy.- wyłączyła się
-Aha. Dzięki- odpowiedziałam do siebie i zapukałam do drzwi
-No hej- powiedziała uśmiechnięta modelka 
-Cześć- weszłam do środka, a junior wskoczył w moje ramiona 
-Jesteś już moją nianią na stałe! Fajnie. Jesteś najlepsza.
-O boże Cris uspokój się bo wpadnę w samozachwyt- dodałam z uśmiechem, ale cieszę się, że mały mnie lubi.
-Ronaldo się cieszy i to bardzo z resztą ja też. Można Ci zaufać. 
-Fajnie, że tak mówisz. 
-Słuchaj skoro już jesteś to ja wyskoczę na zakupy ok?
-Jasne, a ile Cię nie będzie?
-z dwie godziny.To ja lecę.- kobieta wzięła torebkę i wyszła z mieszkania 
-To zostaliśmy sami. Co będziemy robić? 
-Może kolejna lekcja jazdy na rowerze? 
-Dobrze.
Wzięłam chłopca za rękę i wyszliśmy na podwórko. Cris na rowerze radzi sobie coraz lepiej.
-Skarbie jeszcze jedna jazda i będziesz mógł pokazać się tacie- powiedziałam zdejmując mu kask z głowy
-Na prawdę?
-No tak! Radzisz sobie świetnie. Szybko się uczysz. Może zrobimy sobie jakiś zimny koktajl?
-Tak!

Poszliśmy do kuchni i zobaczyłam, że Irina spóźnia się już 45 minut, a byłam umówiona z Melą.
Jenak postanowiłam jeszcze chwilę poczekać. Przygotowałam koktajl z bananów i podałam małemu:
-Wiki to jest pyszne.- powiedział umazany napojem, a ja nie mogłam pohamować mojego uśmiechu i radości jaką daje mi ten mały.
-Cieszę się, że Ci smakuje- i otworzyły się drzwi do mieszkania. Na szczęście była to Irina 
-Jestem już- "JUŻ"? chyba dopiero - może pójdziemy na plac zabaw z małym? Jest tak ładna pogodna.
-Ja już...
-Tak! Proszę Wiki choć z nami.- Junior złapał mnie za rękę-no chodź.
-Tak pójdę chętnie- odpowiedziałam-tylko muszę zadzwonić.- wybrałam numer -Mela nie zdążę wyjść wcześniej. Muszę zostać w pracy. Przepraszam.
-No dobra to bądź gotowa o 20 i nie chcę słuchać żadnych wymówek ok?
-Dobrze będę gotowa tylko jak mam się ubrać? Bo nie wiem co kombinujesz?
-Ładnie. Cześć.- No tak ładnie. Czyli jak? Ciężko się od niej czegoś dowiedzieć.
-Możemy już iść?
-Tak jasne.

We trójkę udaliśmy się na plac zabaw- był piękny i duży. Raj dla dzieci. Irina usiadła na ławce, a ja poszłam szaleć z Ronaldo. Ten to ma energię. Chciał iść dosłownie wszędzie. Zjeżdżałam z nim prawie z każdej zjeżdżalni bądź czekałam aż on zjedzie. Irina podeszła do mnie i do małego:
-Wiktoria chodź usiądziesz. Nie musisz go cały czas pilnować.
-Chcę się z nim pobawić.
-Ale bawisz się z nim już godzinę. Usiądziesz pogadamy.
-Dobra. Cris, skarbie uważaj na siebie ja na chwilę usiądę ok?
-Dobra.
-Tylko nie wchodź na te duże zjeżdżalnie i na ścianki wspinaczkowe. Proszę uważaj.
-Dobra obiecuje, ale przyjdziesz  do mnie?
-Jasne, że tak. Tylko chwilę odpocznę.- usiadłam z modelką na ławce, ale i tak bardziej byłam zajęta obserwowaniem Juniora.
-Wiktoria przestań tak na niego patrzeć. Nic mu się niestanie.
-Wole jednak patrzeć jest tu dużo dzieci. Może się zgubić.
-E tam nic mu nie będzie. Jak Ci się tu mieszka?
-A dobrze. A jak było na zakupach?
-Spoko, ale następnym razem pójdziemy we dwie.- puściła mi oczko, a ja się uśmiechnęłam. Wiedząc, że na takie zakupy musiałabym mieć przygotowaną fortunę- Jak wrócimy pokaże Ci co kupiłam.
-Chętnie zobaczę. 
-Poznałaś jakiegoś fajnego Hiszpana?
-Nie- zaśmiałam się. 
-No Wiki musimy Cię z kimś poznać.  Jesteś fajna, ładna musisz kogoś mieć.
-Jeszcze mi się nie śpieszy.
-Ale jak poznasz kogoś to nie zaszkodzi. Prawda?
-Już mi jedna koleżanka też tak mówiła.
-No, ale wiesz ja znam same ciacha.
-Nie wątpię. Pójdę już do małego.
-Oj poczekaj. Muszę z kimś pogadać- uśmiechnęła się- wiesz nie mam tu koleżanek.- jak to nie ma? Niby dlaczego?- Wiesz jak jadę na pokazy lub sesje to mam jakieś koleżanki, ale tak to nie mam przyjaciółek. 
-Jestem w szoku. Myślałam, że masz fajne i piękne koleżanki. 
-W takiej branży nie można mieć koleżanek. Mam jedną w Londynie i znajomą tu, ale ona ma już trójkę dzieci i nie ma czasu się spotykać. 
-A Ty masz Crisa. Możecie we dwie chodzić na plac zabaw.
-Na to nie wpadłam.- serio? To to jest takie trudne? Junior podbiegł do nas.
-Wiki pójdziesz się ze mną pobawić?
-Tak.- złapałam go za rączkę i poszliśmy szaleć.

Wróciliśmy do domu w którym był już Ronaldo:
-Gdzie byliście?
-Na placu zabaw- odpowiedział mały przystojniak
-Wiktoria, a Ty jeszcze tu? Dziś miałaś pracować dwie godziny.
-Dobrze się bawiliśmy.
-To prawda. Wiki jest super biegała ze mną po całym placu zabaw. 
-Nie spuściła go z oka cały czas za nim latała.- wtrąciła Rosjanka- Choć pokażę Ci rzeczy jakie kupiłam.
-Byłaś na zakupach?- zapytał piłkarz
-No tak.
-Ale to Ty miałaś zająć się Juniorem, a Wiki miała Ci pomóc.
-No daj spokój wyskoczyłam na godzinę. Co nie?- skierowała się w moją stronę
-Tak to prawda. Nie było problemu. 
-No właśnie. Choć do garderoby.- Boże to pomieszczenie było większe niż moje mieszkanie w Warszawie! Ile oni mają rzeczy. Kobieta zaczęła pokazywać mi swoje zakupy: bluzki, spódnice, sukienkę i dwie pary butów. No powiem szczerze jak na prawie trzy godziny zakupów to miała tego sporo.
-Śliczne są te rzeczy. 
-Jeżeli chcesz to możesz coś pożyczyć. 
-Nie no co Ty.
-Na serio! Weź coś sobie.
-A jak coś pobrudzę, albo rozerwę?
-No to co? Nie przejmuj się. Ja i tak zazwyczaj w sukienkach chodzę raz i już drugi pokazać się nie mogę. Bierz co chcesz.
-Dziś gdzieś wychodzę, więc może coś wezmę.
-A gdzie idziesz?
-Nie wiem. Córka dziewczyny mojego taty gdzieś mnie zabiera. Niespodzianka.
-To może do jakiegoś klubu. Czekaj zaraz coś wybiorę. O masz ta jest fajna. Załóż ją będziesz wyglądać super. 
-Dziękuje- przytuliłam ją do siebie- Jesteś super.
-Nie ma za co. To Ty już może leć bo się spóźnisz.
-Dzięki
Pożegnałam się z chłopakami i wróciłam do domu. Właśnie Camila podawała obiad do stołu:
-Zjesz z nami?- zapytała
-Chętnie. Jestem głodna. -umyłam ręce i usiadłam do stołu.- A jak w pracy, tato?
-Fajnie, że pytasz- uśmiechnął się- bardzo dobrze. Jutro Melania wzięła wolne. Podobno gdzieś razem wychodzicie?
-A tak, ale nie wiem gdzie.
-Chyba się polubiłyście?- wtrąciła Camila
-Tak. Melka jest bardzo fajna.
-No, a jak u Ciebie w pracy?
-Fajnie. Mały jest wprost uroczy.
-Czyli zajmujesz się chłopcem?- dopytywał tata
-Tak. Ma 4 lata. 
-A jak ma na imię ?- zapytała Camila i tego się obawiałam, ale to chyba nie jest jedyny Cristiano w Hiszpanii prawda?
-Cristiano.
-Ymm ładnie jak Cistiano Ronaldo - powiedział tata
-Tak to prawda. Wiecie co ja już pójdę się szykować. Dziękuje za obiad.
-Może kiedyś go tu przyprowadzisz?
-Na pewno. -rzuciłam i pobiegłam na górę.

Wykąpałam się, umyłam włosy następnie je wysuszyłam i wyprostowałam. Założyłam sukienkę od Iriny i była po prostu śliczna. Wykonałam makijaż. Zadzwoniłam do Cristiano:
-Cześć chciałam zapytać czy jutro mam przyjść do pracy? Bo zapomniałam jak wychodziłam spytać.
-Jutro masz wolne.
-Ok. Dzięki.
-To ja dziękuje. Cris mówił, że bardzo mu się podobało na placu zabaw z Tobą. 
-Cieszę się.- a do mojego pokoju weszła Melania- Muszę już kończyć. 
-Ok to cześć. 
-Pa. 
-O wow jak Ty bosko wyglądasz.- powiedziała Mela obracając mnie wokół własnej osi- Ubrałaś się idealnie do miejsca.
-Właśnie ap ropo miejsca gdzie idziemy? 
-Czemu Ty jesteś taka ciekawa? A z kim gadałaś?
-A czemu Ty jesteś taka ciekawa?
-Bo byłaś bardzo zadowolona.
-Nie prawda.

***

Po telefonie Wiktorii poszliśmy na taras. Cris bawił się w basenie, a ja z Iriną rozmawialiśmy:
-Powinniśmy Wiktorię z kimś zapoznać.- powiedziała Irina dotykając moich włosów.
-Co?
-No jak to co? Jest ładna i fajna. Powinna mieć kogoś. 
-No tak, ale Ty chyba nie będziesz się tym zajmować?
-A dlaczego nie? Nic nie stoi na przeszkodzie. 
-Irina weź się uspokój. Niby z kim chcesz ją poznać? 
-No Ty masz fajnych kolegów. Ja też znam fajnych facetów.
-Moi koledzy mają żony albo dziewczyny i błagam Cię nie próbuj jej swatać.
-Zazdrosny jesteś?
-O co?
-No o nią! Bo nie rozumiem czemu się tak oburzyłeś.
-Po prostu ona jest nianią Crisa, a nie jakąś Twoją koleżanką i sądzę, że każdy prędzej czy później kogoś pozna bez głupich swatek.
-Może nie będę musiała jej z nikim zapoznawać. Bo jej koleżanka ją dziś gdzieś zabiera.
-To gdzie poszła?
-No pewnie do klubu. Jest młoda może wychodzić. No chyba, że też jej tego zabronisz bo jest nianią Twojego syna! 

Nie miałem już siły jej tłumaczyć dlaczego uważam, że nie powinna się wtrącać do życia Wiktorii. 

***
Pojechałyśmy taksówką pod jakiś club. Melania zapłaciła za bilety i poszłyśmy do baru:
-Widzisz?- zapytała wskazując na dwóch mężczyzn, którzy jej pomachali.
-No widzę. Fajni są.
-Ten po prawo jest mój, Marcelo.- zaśmiała się
-O boże! Mela Ty masz takiego faceta? On jest super. Skąd Ty go wzięłaś?- dziewczyna była wyraźnie rozbawiona 
-Sam się przylepił. 
-Jesteście śliczną parą Ty- piękna, on- boski.
-Lepsza niż Cristiano Ronaldo i Irina?
-Yyy no tak. O niebo lepsza- uśmiechnęłam się
-A jak podoba Ci się tamten obok?
-Nie no też super. 
-No to choć go poznać.
-Nie no Melka.- zatrzymałam ją, a ona na mnie wymownie spojrzała- no wstydzę się.
-Jejku Wiki chodź! Hej. Oscar poznaj to jest Wiktoria.
-Hej trochę o Tobie słyszałem- puścił mi oczko, a pode mną nogi się ugięły! Nie mogłam nic wypowiedzieć- Ładnie wyglądasz- o nie! Niech on już przestanie.
-Dziękuje- wydukałam.
-No, a to jest Marcelo- wskazała na swojego chłopaka
-Fajnie Cię poznać Wiktoria.

Nie powiem fajnie się bawiłam na tej imprezie. Dużo potańczyłam i chyba właśnie tego potrzebowałam. Oscar nic nie pił dlatego najpierw odwieźliśmy Mele i Marcelo, a następnie pojechaliśmy pod mój dom:
-Dobrze się bawiłem chociaż nic nie piłem i to dzięki Tobie. 
-Fajnie, że tak mówisz. Ja też się świetnie bawiłam.
-To może kiedyś pójdziemy we dwoje gdzieś się pobawić?
-Bardzo chętnie.
-To dasz mi swój numer?- zapisałam numer na karteczce- Super dzięki . Na pewno się odezwę. 
-Mam nadzieję- wypaliłam- Dzięki za podwózkę.
-Nie ma za co. 
-Pa- otworzyłam drzwi od samochodu i po cichu weszłam do domu.


Rano obudził mnie dźwięk telefonu. Leniwie wzięłam ten okropny przedmiot w dłonie i odebrałam:
-Jak tam z Oscarem?- zapytała uradowana Melania.
-Mel? Która jest godzina?
-Dochodzi 11.
-I Ty o tej godzinie już wstałaś?
-No tak. Mów mi jak z Oscarem? Całowaliście się?
-Boże! Normalna jesteś? Pierwszy raz go widziałam. Odwiózł mnie. Wziął mój numer telefonu i tyle.
-Wziął numer? To znaczy, że mu się podobasz! Ale czad!
-Uspokój się to jeszcze nic nie znaczy.
-Już znaczy. Uwierz mi. Dobra śpij dalej. - rozłączyła się. 


Następnego dnia na 11 miałam do pracy, więc się do niej udałam. 

-Wiki jak było na imprezie? Zapewne był to club tak?- Irina zalała mnie masą pytań gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania- Był tam jakiś fajny koleś. Na pewno! Chciałam wczoraj do Ciebie zadzwonić, ale Cistiano mi zabronił  bo miałaś wolne.
-No tak był to club i był tam fajny chłopak.
-Ale w Twoim typie?
-No tak. Na prawdę przystojny. Chcesz zobaczyć zdjęcie? 
-No dawaj!- pokazałam jej zdjęcie, które Mela nam zrobiła.- O boże! Wiki gdybym nie była z Crisem to bym go brała.- akurat Cis wszedł do domu
-Co byś brała?- zapytał z błyskiem w oku.
-A nic takiego- Irina się uśmiechnęła- czegoś zapomniałeś?
-No właśnie tak. Torby.
-Masz w garderobie. - piłkarz udał się pod wskazany adres.- Fajny fajny.
-No fajny tylko nie wiem czy ja mu się podobam no wiesz nie wyglądam jak Ty.
-Wiktoria jesteś urocza i piękna. Na pewno mu się podobasz. A jak ma na imię?
-Oscar.
-Ładnie.
-Dobra lecę dziewczyny. Tylko zamiast gadać o facetach to zajmijcie się jednym, którego macie.
-Masz na myśli siebie?
-Nie mam na myśli mojego syna.- rzucił piłkarz i wyszedł, a ja akurat dostałam telefon.
-To Oscar!
-Odbierz!
-Cześć. 
-Cześć chciałem zapytać co u Ciebie?
-Właśnie jestem w pracy, ale ogólnie jest wszystko dobrze.
-Pójdziemy jutro na kawę? Chętnie bym poszedł dziś, ale pracuje do późna.
-Jasne chętnie.
-W takim razie do jutra. Pa
-Umówiłaś się?
-Tak! Nawet się cieszę, ale trochę się boje.
-Czego?
-Że coś pójdzie nie tak, że coś wypale głupiego.
-Będzie dobrze.

----------------------------------------------------

Witam Was:*
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam :)
Pozdrawiam Lena :*

OSCAR:







http://img.zszywka.pl/1/0155/thb_7873/ciasteczko.jpg 


MARCELO:

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCySTMobS8yUftxW8tzr8A9gS7LqoPLT8Ywr2tOwLJSQeglbooYS3MC1AwgKpn_qDIuBgBNrQmFofuGP4Fbyw_0pM3Se2gkvE3-Lr1ipSB3zXML0ZSyQboVUg0cLPjIIKpXREPn7f9XxU/s1600/Ch%C5%82opak4.jpg

STROJE WIKTORII:





piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 6

Gdy wychodziłem z garderoby zadzwonił dzwonek do drzwi:
-Hej jestem- powiedziała uśmiechając się 
-Wejdź.
-A gdzie Cris?- zapytała rozglądając się
-Ja Ci nie starczę?- zapytałem z uśmiechem-A tak na poważnie to poszedł z Iriną do mojej mamy.
-Więc po co mnie wzywałeś?
-Bo chciałem porozmawiać na temat Twojej umowy.  Chciałbym Cię zatrudnić. Na stałe. Oczywiście o ile nadal tego chcesz?
-Na prawdę? Tak się cieszę. Oczywiście, że chcę Cris jest cudownym dzieckiem.
-Świetnie. Ja również jestem zadowolony z Twojej pracy i widzę, że bardzo angażujesz się w to co robisz. Tylko chcę żebyś wiedziała, że ta praca nie będzie łatwa. Ja i Irina często wyjeżdżamy i będziesz pewnie musiała czasami z Crisem nocować.
-Rozumiem to.
-Za nim jednak się zdecydujesz to chcę, żebyś przeczytała coś jeszcze- wyjąłem z teczki dokument i położyłem na stole
-Ale co to jest?
-Jest to umowa o dotrzymaniu tajemnicy. Jestem piłkarzem i media lubią o mnie pisać i o mojej rodzinie a kiedy będziesz nianią Juniora to będziesz w pewnym sensie naszą rodziną i chcąc nie chcąc będziesz wiedziała o nas dużo rzeczy. Dlatego nie masz prawa udzielać jakichkolwiek informacji na nasz temat, a ta umowa ma mnie właśnie przed tym chronić. Nie chcę broń Boże żebyś myślała, że Ci nie ufam, ale...- usiadłem o obok niej by poczuła się raźniej 
-Rozumiem nie musisz kończyć. Chyba każdy by tak zrobił na Twoim miejscu. Chcesz chronić swoją rodzinę.- Zadziwiało mnie to jak bardzo ona jest wyrozumiała- Tylko mam jedno pytanie czy moja rodzina nie może wiedzieć, że u Ciebie pracuje?
-Może jak najbardziej. Możesz też mówić im jakieś rzeczy z naszego życia jeżeli im ufasz i wiesz, że nie wykorzystają tego przeciwko Tobie. - uśmiechnąłem się -Czyli jesteś gotowa?
-Tak.- podałem jej jeszcze jeden dokument.
-Przeczytaj dokładnie, a ja pójdę po wodę.
-Cistiano ta kwota jest dużo za duża- powiedziała gdy wróciłem.
-Nie jest.
-Ależ jest! Ja z Ronaldo siedzę z 4 godziny dziennie i...
-Wiem, ale nie zawsze tak będzie czasami będziesz musiała siedzieć z nim 24 godziny na dobę. Dlatego taką zaproponowałem Ci kwotę i proszę przyjmij ją.
-Dobrze.- Wiktoria podpisała wszystkie dokumenty. - Bardzo dziękuje Ci za tą pracę i za zaufanie mi to dla mnie dużo znaczy.
-Nie ma za co. Może zawiozę Cię do domu?
-Nie ma takiej potrzeby mieszkam nie daleko. Mam jutro przyjść?
-Irina ma wolne, ale możesz wpaść na dwie godziny. Bądź o 12 ok?
-Dobrze. 

Jak tylko Wiktoria wyszła pojechałem do mamy:
-Jesteś w samą porę- powiedziała mama- właśnie podaję do stołu.
-I jak podpisała umowę?- zapytała Irina
-Tak jedną i drugą.
-Nie była zadowolona z tej drugiej umowy?
-Właśnie nie! Powiedziała, że rozumie i każdy zrobiłby to samo.
-Całe szczęście, że pani ją znalazła. 
-Ona sama mnie znalazła. Była dla nas przeznaczona. Wiktoria jest na prawdę dobra.
-Tato Wiki będzie jutro?- zapytał mój syn wskakując mi na kolana
-Będzie i Irina też będzie. Aż Ci zazdroszczę synku- pocałowałem go w czoło
-Ej no wiesz co ja Ci już nie starczę?- zapytała z udawaną złością
-Wiadomo, że starczysz kochanie. 
-Irinko a jak było na pokazie?- zmieniła temat moja mama
-Cudownie! Wszystko wyszło świetnie.
-To dobrze.
-Wiem, że to tego dni ja miałam zająć się małym, ale nie mogłam przegapić tak wspaniałej oferty. Przepraszam.
-Daj spokój. To właśnie w tedy spotkaliśmy z Crisem Wiktorię. Tak musiało być. -odpowiedziała moja mama głaszcząc ją po ramieniu, ale ja w tedy byłem na nią na prawdę zły. Już nie raz robiła tak, że miała zająć się Ronaldo, a nagle musiała wyjechać.


***
Niezmiernie się cieszę, że wreszcie dostałam tą pracę na stałe. 
A szczególnie, że Cristiano powiedział, że mi ufa. To jest najlepsze co mogło mnie spotkać.
Cieszę się, że wyjechałam z Polski i znalazłam właśnie tą pracę, a właściwie to praca znalazła mnie!
Nie jestem zła o tą drugą umowę, bo gdybym ja była na jego miejscu to raczej zrobiłabym to samo. Każdy chce zachować swoją prywatność.
Weszłam do domu i zobaczyłam jakąś dziewczynę, która siedziała na kanapie:
-O cześć Ty za pewne jesteś Wiktoria?-podeszła do mnie
-Tak- odpowiedziałam nie pewnie
-Melania- odpowiedziała i podała mi dłoń, a ja odwzajemniłam gest.- Fajnie, że wreszcie mogę Cię poznać. Twój tata mówił mi o Tobie z resztą moja mama też.- uśmiechnęła się
-Mi również. Serio mój tata Ci o mnie opowiadał?
-Jasne. Ma nawet Twoje zdjęcie w gabinecie. Fajnie, że masz takiego tatę po mimo, że twoi rodzice są po rozwodzie. 
-Ymm wcale nie mam z nim takiego dobrego kontaktu. 
-Ale jesteś tu co wakacje. Musisz mieć tak byś nie przyjeżdżała.
-Przyjeżdżam, ale mało czasu z nim spędzam. Twoi rodzice też się rozstali?
-Tak. Tylko mój tata nawet nie chcę mieć ze mną kontaktu.  
-Przykro mi. Ile lat pracujesz u taty?
-Trzy. Luis jest dla mnie prawie jak ojciec. Lubię z nim gadać i zawsze mnie wysłucha.- Jak to? Mój tata umie rozmawiać i jeszcze jej doradza? Dlaczego ze mną tak nie jest?
-Fajnie. Dobrze, że masz z nim taki kontakt.- wymusiłam uśmiech na swej twarzy i do domu wszedł tata z Camilą
-Ooo widzę, że się poznałyście. Bałam się, że dziś też będziesz w pracy- powiedziała kładąc zakupy na blat.
-A gdzie pracujesz?- zapytała zaciekawiona Melania 
-Właśnie powiedź.- po prosił mój tata 
-To nic ciekawego.
-No nie daj się prosić- złapała mnie za rękę 
-Jestem nianią i już podpisałam umowę na stałe.- błagałam tylko by nie pytali u jakiej rodziny pracuje
-Nianią ?- zapytał tata i raczej nie był zadowolony 
-Tak- odpowiedziałam dumnie bo ta praca dawała mi niesamowitą radość
-Mogłaś pracować u mnie.
-Nie dziękuje.
-Daj spokój. Nie widzisz jak się cieszy, że tam pracuje- powiedziała Camila
-Choć Melania do mojego pokoju.- złapałam ją za rękę i udałyśmy się na górę- Wiesz co mogę do Ciebie mówić Mel albo Melka?
-Jak?- zapytała zdziwieniem 
-U nas w Polsce mówi się tak zdrobniale
-Jasne! Nawet ładnie. - rzuciła się na moje łóżko- A jak jest w Polsce?
-Fajnie. Tylko zimno i nie ma tyle słońca, ale kocham to miejsce. 
-Ładnie mówisz po hiszpańsku. Luis cię uczył?
-Jak zaczęłam mówić to mama mówiła do mnie po polsku, a tata po hiszpańsku, ale najczęściej słyszałam hiszpański bo tata po polsku mówił mało, więc mama też mówiła po hiszpańsku. Jak się rozwiedli to tylko gadałam po polsku, a  w wakacje po hiszpańsku, ale jednak myślę po polsku- dodałam z uśmiechem
-Fajnie, że znasz już tak perfekcyjnie dwa języki.  Twoja mama ma kogoś?
-Tak. Ma męża, Mariusza i bardzo go kocham. Jest dla mnie jak tata. Martwi się o mnie dużo spędzał ze mną czasu teraz nawet gdy jestem duża to uwielbiam z nim siedzieć.
-Będziesz musiała kiedyś zabrać do Polski.
-Jasne, że Cię zabiorę
-Dziewczynki chodźcie na obiad- powiedziała uchylając drzwi Camila 

Przy obiedzie na prawdę Mela i tata rozmawiali o wszystkim, śmieli się i dyskutowali. Dlaczego ze mną tak nie rozmawia? Czemu się do mnie nie uśmiecha? Tak jak do niej. 
A może to moja winna? Przecież Melania odpowiada mu całymi zdaniami, a nie tak jak ja NIE lub TAK. 
Może on  ma już dosyć cały czas nawiązywania ze mną kontaktu i dostania się do mojej szklanej Skorupy?Którą ja cały czas przed nim szczelnie zamykam.
-Wiktoria? Halo tu ziemia- Melania machała mi ręką przed oczami- Żyjesz?
-Co? Przepraszam zamyśliłam się.
-Dobrze się czujesz?- zapytał tata
-Tak.- odpowiedziałam. No i znów to słowo bez żadnej wartości- Tak tato bardzo dobrze- uśmiechnęłam się do niego, a jego oczy się zaświeciły- Dziękuje, że pytasz. 
-Cieszę się. Przepraszam jeżeli uraziłem Cię...
-Nie ma sprawy. Rozumiem tylko lubię tą pracę i jestem szczęśliwa, że ją mam. 
-W takim razie ja też jestem szczęśliwy.- złapał mnie za rękę, a po moim cielę przeszło stado mrówek. Cieszyłam się, że okazał mi ojcowską miłość. Może to ja mu nie pozwalałam do siebie dość.  Winiłam go za rozpad małżeństwa ich małżeństwa, ale za pewne każde z nich było winne. 
Nie tylko on.
-Wiki idziemy do pokoju? Włączę fajną Hiszpańską komedię.
-Jasne. Obiad był pyszny.- skierowałam słowa do Camili
-Bardzo dziękuje i cieszę się, że Ci smakowało. 

Film, który włączyła Mela był na prawdę dość śmieszny. 
-Dobra ja już będę leciała- Melania wstała z łóżka
-Nie zjesz z nami kolacji?
-Nie. Muszę iść do domu i ją zrobić.
-Zjedź z nami nie opłaca Ci się robić dla siebie.
-Muszę ją robić Marcelo. To mój chłopak. Mieszkamy razem od niedawana.
-A nie wiedziałam- uśmiechnęłam się.
-A Ty masz chłopaka?
-Nie. 
-No tak gdybyś miała to pewnie byś nie wyjechała. Nie martw się pójdziesz ze mną na imprezę i będziesz miała i to nie jednego-puściła mi oczko 
-Dobra dobra już tak nie obiecuj. Leć do niego.
-Pa, a i było mi bardzo miło Cię poznać na prawdę.- powiedziała za uchylonych drzwi 
-Mi również. Cześć. 

Miałam iść do łazienki, ale na Skype zadzwonił do mnie Mariusz:
-Cześć Księżniczko. Co u Ciebie?
-Cześć. Wszystko dobrze nawet bardzo. A gdzie mama?
-W kuchni, ale ooo właśnie już idzie.
-Skarbie jak tam Ci jest?
-Fajnie. Mam pracę na stałe!
-Jak to na stałe? Nie wracasz tu? 
-Na razie nie. 
-A co to za praca?- zapytał Mariusz
-Jestem opiekunką cudownego chłopca. Ma na imię Cristiano.
-Może jeszcze powiesz, że Ronaldo- zaśmiał się 
-Oj przestań!- mama go uspokoiła- Wikuś ty nigdy nie miałaś kontaktu z dzieckiem.
-No wiem, ale on jest na prawdę grzeczny ma już 4 lata. 
-A jego rodzice fajni?- wtrącił Mariusz
-Bardzo fajni.- uśmiechnęłam się na samą myśl o Cristiano- Poznałam dziś Melanię
-A kto to? - zapytała zaciekawiona mama
-To córka Camili, taty dziwczyny. Mela jest bardzo fajana. W ogóle tu są super uprzejmi i mili ludzie. Jak zawsze kiedy tu przyjeżdżałam.
-A kiedy przyjedziesz nas odwiedzić?
-Mamo jeszcze nie wiem i po pierwsze nie dawno wyjechałam. Stęsknij się za mną bardziej, a nie.
-Bardzo tęsknimy.
-Już tak nie przesadzaj. Spokój mamy- zażartował 
-Będę już kończyć. Całuje Was i bardzo Was kocham.
-My Ciebie też- odpowiedzieli jednogłośnie i zakończyliśmy rozmowę.



---------------------------------------
Cześć kochane :*
Zachęcam Was do komentowania :D
Życzę udanego weekendu.

Pozdrawiam Lena :*



STRÓJ WIKTORII:



MELANIA: