środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 10

Jak tylko zjedliśmy śniadanie zadzwoniła do mnie Irina:
-Wiki, Cristiano jest w domu?
-Nie. Miał mecz wyjazdowy.
-Jejku zapomniałam. Dzwonię do niego, ale on nie odbiera.
-Może już leci samolotem i ma wyciszony dźwięk. Nie martw się.
-Masz rację. Jak już wróci powiedz mu, że dzwoniłam.
-Jasne powiem.
-A jak sobie radzisz?
-Dobrze. Przecież wiesz, że mały jest grzeczny.
-Tylko czasami- dziewczyna się zaśmiała- ale bardzo kochany. Ja muszę kończyć. Pa
-Pa.

Razem z Crisem wyszłam na podwórko i zaczęliśmy kolejną naukę jazdy na rowerze.

***
Cieszyłem się z takiego wyniku meczu. Wiadomo, że wygrana zawsze bardzo cieszy. Właśnie podjechałem pod dom. Na podwórku była Wiktoria z moim synem, który jeździł na rowerze:
-Cześć synku- krzyknąłem, a on natychmiast zeskoczył ze swojego pojazdu- Widzę, że umiesz jeździć.
-Tak. Pokazać Ci?
-Jasne.- Junior wsiadł na rower i pokazał mi jak jeździ. Był taki zadowolony, a ja dumny.- Cześć- powiedziałem stronę Wiktorii 
-Hej. Irina dzwoniła mówiła, że nie odbierasz.- rzeczywiście do mnie dzwoniła dwa razy, ale byłem na lotnisku.- Tak wiem.
-Nie zadzwonisz do niej?
-Później. - powiedziałem i podszedłem do mojego synka- Ślicznie sobie radzisz.
-Nie jesteś na mnie zły?
-A coś zrobiłeś?
-Nie, ale to Ty miałeś nauczyć mnie jeździć na rowerze.
-To Ty, synku powinieneś być na mnie zły. Jestem z Ciebie dumny i pojedziemy na wycieczkę rowerową.
-Z Wiki?
-No oczywiście, że z Wiki.- powiedziałem w jej stronę.
-To chyba powinna być męska wyprawa.
-Potrzebna nam kobieta.- stwierdziłem.- choć ze mną do garażu dam Ci rower Iriny.


Mój syn na prawdę dobrze sobie radził i strasznie cieszyłem się z tej wycieczki rowerowej. 
Po 20 minutach jazdy zrobiliśmy sobie małą przerwę i usiedliśmy na trawie:
-Poradziłaś z nim sobie?
-Jak widzisz żyję, ale na poważnie to tak nie  było żadnych problemów.- powiedziała uśmiechając się
-A co robiliście?
-Wczoraj byliśmy u Twojej mamy.
-Na pewno się ucieszyła.
-Tak, ale Cris też. Masz bardzo dobrą mamę. Jest strasznie pozytywną osobą. Masz szczęście, że ją masz.
-Wiem. Zawsze mnie wspierała i miała dla mnie czas. Mimo to, że miałem jeszcze trójkę rodzeństwa, a Cris jest sam nie mam czasu nauczyć go jeździć na rowerze.- powiedziałem to bo tak sądziłem nie jestem może zbyt wylewny, ale czułem potrzebę powiedzenia jej tego.
-Cristiano jesteś wspaniałym ojcem. Cris Cię kocha bardzo mocno. Robisz z nim wiele innych rzeczy, a jazda na rowerze to coś mało znaczącego. 
-Na prawdę myślisz, że jestem dobrym ojcem?
-Nie dobrym tylko wspaniałym. Byłeś bardzo młody gdy Cris pojawił się na świecie, a mimo to go wychowujesz i masz z nim dobry kontakt.
-Pomagała mi mama i siostry.
-Każdy na początku musi pomóc w opiece nad dzieckiem. Pojawienie się tej małej istoty na świecie to zmiana życia o 180 stopni.  A Ty sobie poradziłeś.
-Dziękuje Ci.
-Nie ma za co. Mówiłam samą prawdę. 

Na początku nie chciałem by Wiktoria zajmowała się moim synem, ale teraz jestem szczęśliwy z tego powodu. Widzę jak bardzo jest on dla niej ważny i ona dla niego, ale dla mnie Wiktoria też powoli staje się kimś ważnym. Może dlatego, że zawsze mnie wysłucha i czeka na mnie w domu z moim synem. 

***
-Cześć masz dziś czas?- zapytał Oscar
-Hej. Niestety jestem w pracy. 
-Cały czas pracujesz. Jeżeli nie chcesz się ze mną spotkać to mi to powiedź.
-To nie o to chodzi. Na prawdę jestem w pracy.
-Wiki nalać Ci wody?- zapytał Cristiano
-Jesteś z jakimś facetem.
-To ojciec Crisa, którym się zajmuje. 
-Może ojcem też się zajmujesz?
-Wiesz co jesteś bezczelny nie będę z Tobą w ogóle rozmawiać. 
-Masz rację nie ma to sensu.- Oscar strasznie mnie wkurzył! Nie wiem czy on nie rozumie, że jestem w pracy.
-Wszystko ok?- zapytał Cristiano podając mi szklankę wody
-Tak.
-Chyba z kimś się pokłóciłaś ?
-Tak, ale to nikt ważny.- wzięłam łyk wody bo po tej wycieczce byłam zmęczona 
-To ten Twój kolega co byłaś z nim na randce?
-Dokładnie, ale to była pierwsza i ostatnia randka. Nie będę spotykać się z jakimś czubkiem.-na co piłkarz zareagował śmiechem- To nie jest śmieszne.
-Może nie, ale ładnie wyglądasz jak się złościsz.- jejku po co on mi to mów! On ma dziewczynę.
-Nie musisz mi tego mówić.
-Wiem, ale chciałem.-do salonu wszedł Junior- Co tam?
-Jestem trochę głodny.- powiedział łapiąc się za brzuszek 
-To ja pójdę coś zrobić.- wtrąciłam i poszłam do kuchni
-Pomogę Ci.
-Nie musisz. Idź z małym pograć w piłkę, a ja was zawołam. 

Zrobiłam obiad i zawołałam chłopców na posiłek:
-Pozmywam i będę już szła- wstałam od stołu i zebrałam talerze
-Daj spokój jest zmywarka- uśmiechnął się do mnie
-Wiki nocuj u nas.- powiedział Cris przytulając się do mnie
-Nie mogę. Jest już Twój tata.
-Rano razem umyjemy zęby.- powiedział uśmiechając się
-Widzę, że mały powiedział Ci o naszym nawyku.
-Wspomniał.
-Zostań.
-Skarbie nie mogę. Mój tata też za mną tęskni.
-A jutro przyjdziesz?
-Oczywiście. 
-Może Cię odwieziemy?
-Nie ma potrzeby. Mam od Ciebie samochód.
-To jeźdź bezpiecznie.
-Dziękuje. Pa chłopcy.
-Cześć.

Pojechałam do domu. Camila i tata oglądali telewizję:
-Cześć.
-Cześć. Strasznie dawno Cię nie było.- powiedział tata, a ja usiadłam obok nich na kanapie.
-Stęskniłeś się?
-No oczywiście, że tak- powiedział i pocałował mnie w czoło. Co było bardzo miłe bo poczułam się jak mała dziewczynka. Ktoś zadzwonił do drzwi
-Otworze. - powiedziałam i poszłam do korytarza- O Melania! Cześć.- wparowała do korytarza
-Czy Ty jesteś głupia?!
-Ej ciszej. Rodzice są w domu. W ogóle o co Ci chodzi?
-Wiki to Melania?- zapytała Camila
-Tak.- krzyknęłam- Choć do mnie do pokoju.
-Córciu coś się stało?
- Nie mamo wszystko ok. 
-A jak z Marcelo?
-Cudownie. Nie obraź się, ale przyszłam do Wiktorii.
-Jasne idźcie.- weszłyśmy do mojego pokoju
-Dowiem się dlaczego mnie obrażasz?
-Jak mogłaś potraktować tak Oscara? Przecież to dobry i fajny facet.
-A wiesz jak on mnie potraktował? Powiedział Ci?!
-Powiedział, że nie chciałaś się z nim spotkać.
-Bo byłam w pracy. Właśnie wróciłam. Jak on pracuje i nie ma czasu to go nie obrażam i nie mówię, że sypia z pracodawcami.
-Powiedział Ci tak?
-Tak. On nie jest normalny  i nie chcę się z nim spotykać. Wiem, że chciałaś dobrze, ale trudno. Dziękuje za pomoc, ale nic z tego nie wyjdzie.
-Myślałam, że pasujecie do siebie.
-Jak widzisz nie koniecznie. 
-Sory, ale on był zły. Powiedział, że nie chcesz się z nim spotkać chociaż Cię prosił nie mówił, że tak Ci powiedział.
-Spoko rozumiem, że mogłaś się wkurzyć.
-Przepraszam na prawdę- przytuliła mnie do siebie- Teraz to ja mu dam.
-Przestań nie ma sensu on i tak nie zrozumie. To  egoista. 
-Może wyjdziemy gdzieś?
-Nie. Jestem trochę zmęczona. Chcę się wykąpać, pogadać z mamą i obejrzeć jakiś film.
-Rozumiem. W takim razie idę już.
-Może Ty też pogadaj z mamą? Trochę tęskni za Tobą.
-Masz rację. Skoro tu jestem to wykorzystam okazję.- uśmiechnęła się i zamknęła za sobą drzwi.


***
Gdy Wiktoria wyszła zadzwoniłem do Iriny:
-Wreszcie dzwonisz.
-Co chciałaś?
-Zapytać się co u Was? Jak mecz?
-Wygraliśmy 3-0
-Bardzo się cieszę. Jutro wrócę.
-O której? 
-Pewnie będę o 15. Tęsknie za Tobą.
-Ja też.
-Tato popływamy?- zapytał Junior
-Tak synku już idę. Kochanie będę kończył.
-Jasne. Kocham Cię pa.
-Pa.


-----------------------------------------------------
Witam Was:*
Ten rozdział jest dość krótki i mało ciekawy, ale obiecuje, że kolejny będzie lepszy :D
Pozdrawiam Was Lena :)




STRÓJ WIKI:




środa, 10 czerwca 2015

Rozdział 9

Podjechałam pod swój dom nowiutkim samochodem. Nie chciałam przyjmować tak strasznie drogiego prezentu od Iriny i Cristiano, ale nie byłam w stanie mu się oprzeć oraz zawsze marzyłam o takim autku.
Wyjęłam Crisa z fotelika i weszliśmy do domu:
-Ładnie tu jest- powiedział rozglądając się-Macie basen jak my?-zaśmiałam się do siebie. W Polsce bardzo mało kto ma basen, a tu jest to normalne.
-Tak, ale dużo mniejszy niż wy.- powiedziałam targając włosy małego urwisa i złapałam go za rączkę- Pójdziemy do mojego pokoju.
-Ale masz duże łóżko!- powiedział rzucając się na nie
-Ty masz prawie takie samo! Poczekaj na mnie pójdę po kosmetyczkę.- jednak Cris chodził za mną krok w krok
-Nie jest Ci smutno, że śpisz tu sama?
-Ej co to za pytanie? 
-No co!? Normalne- powiedział swoją uroczą minką 
-Chyba te pytania masz po swoim tatusiu.
-A gdzie jest Twój tata?- zapytał opierając się o framugę 
-W pracy. Tak jak Twój.
-Tęsknisz za nim jak go nie ma?
-Nie, ale chyba Ty tęsknisz za swoim tatą?- zapytałam klękając przed nim
-Czasami jak długo nie wraca.
-Obiecuje, że tym razem nie będziesz tęsknić.
-Ok.
-Teraz pojedziemy na zakupy.

Pojechaliśmy do centrum handlowego i kupiliśmy trochę jedzenia oraz poszliśmy na deser lodowy. Wróciliśmy do domu i przygotowaliśmy obiad. Następnie poszliśmy na podwórko. Graliśmy w kalambury:
-Widzę, że dobrze się bawicie- powiedział Cristiano 
-Z Wiktorią zawsze się dobrze bawię- powiedział mały i wskoczył w ramiona piłkarza
-Właśnie widzę. Nawet nie zobaczyliście, że zdążyłem się spakować.
-Przyjechałeś się pożegnać?- zapytałam wstając z ziemi
-Tak- posłał mi uśmiech- z Tobą też. 
-A to przypadkiem nie Ty mówiłeś, że pożegnania to wyuczone na pamięć teksty?
-Owszem ja, ale źle słuchałaś. Powiedziałem, że pożegnania z Iriną, a mój syn to co innego. 
-A ja?
-Z Tobą będę żegnał się pierwszy raz.- moje serce dziś po raz kolejny przez niego szybciej zabiło. -Synku wrócę za dwa dni- powiedział całując go i przytulając. - Mam nadzieję, że jednak troszkę się za mną stęsknisz.
-Zobaczę, ale będziesz dzwonił?
-Oczywiście, a Ty obiecaj, że będziesz mi kibicował przed telewizorem.
-Obiecuje.
-No Ty Wiktoria też musisz mi obiecać.
-Obiecuje.-powiedziałam kładąc swoją rękę na piersi 
-Jeżeli będziesz czegoś potrzebowała to masz numer i adres mojej mamy. Ona sama mówił, żebyś ją kiedyś odwiedziła.
-Jasne.-Uśmiechnęłam się 
-To ja już idę bo polecą beze mnie. Pilnuj mojego łobuza i uważaj na siebie. Cześć. 
-Hej.

Po pożegnaniu z Ronaldo poszliśmy zjeść kolacje po posiłku poszłam wykąpać małego i poszliśmy do jego pokoju:
-Wikuś będziesz spała ze mną? No wiesz dziś nie będzie Ci smutno bo będziemy spać razem- uśmiechnął się do mnie
-Będę, ale najpierw może przeczytamy jakąś bajkę?
-Tak! 
-To wskakuj na łóżko.

Po przeczytanej bajce Cris zasnął i spał jak aniołek. Mogłabym na niego patrzeć godzinami. Jest w tedy taki uroczy. Pogłaskałam go po głowie i poszłam się wykąpać. Gdy wyszłam spod prysznica zadzwonił do mnie tata:
-Halo?
-Gdzie Ty jesteś? Jest już tak późno!
-Tato strasznie Cię przepraszam, ale zapomniałam Ci powiedzieć, że dziś i jutro mnie nie będzie. Muszę zostać z małym na noc.
-A to jego rodzice wyjechali?
-Tak. Wrócą pojutrze. 
-Dobrze. Następnym razem daj mi znać.
-Jasne. Papa.
-Dobranoc.


-Wiki wstawaj!- krzyknął mi do ucha Junior
-Ach Ty łobuzie- zaczęłam go łaskotać 
-Wiki puść!- zaczął krzyczeć w niebo głosy
-Jesteś nie dobry! Musisz mieć karę. No chyba, że będziesz grzeczny?
-Obiecuje będę.
-W takim razie dobrze.- puściłam go i przytuliłam do siebie-Ubierz się, a ja zrobię śniadanie. 
-Zawsze z tatą razem myjemy zęby i buzię. Chodź ze mną.
-Czyli mam pełnić zastępstwo za tatę?
-Nie. Teraz będziemy we trójkę myć razem zęby.- zaczęłam się śmiać
-No dobrze, a gdzie w tym wszystkim Irina?
-No...jej i tak nie ma.
-Oj Cris. Chodź umyć tę zęby. 

Po porannej toalecie poszliśmy do kuchni zjeść śniadanie.
-Czemu się śmiejesz?- zapytał 
-Bo jesteś cały brudny. Chyba najpierw powinieneś jeść śniadanie a potem umyć buzie. Chcesz iść dziś do babci?- zapytałam, a Junior odpowiedział twierdząco.

Zapukaliśmy do drzwi pani Marii:
-Co za niespodzianka- powiedziała uśmiechnięta i przytuliła swojego wnuka- Stęskniłeś się za mną?
-Tak- odpowiedział- Wiki za Tobą też się stęskniła.
-Ja również. Zapraszam- powiedziała i udaliśmy się do salonu- Poczęstujcie się ciastem dziś upiekłam. 
-Ymmm moje ulubione- powiedział Junior i nałożył sobie od razu dwa kawałki
-Jak mnie nie ma to chyba mało jesz ciasta?
-Właśnie nie! Robimy razem z Wiki jakieś ciasteczka, ciasta cały czas coś wymyśla. Ona jest cudowna- Cris pocałował mnie w policzek i usiadł na kolana do babci oraz mocno ją przytulił- Dziękuje Ci babciu.
-Ale za co?
-Za to, że Wiki jest moją nianią. To dzięki Tobie. Mogę iść do ogrodu?
-Tak tylko schowaj się w cieniu. 
-Dobrze.
-On bardzo Cię lubi- powiedziała pani Maria i złapała mnie za rękę- Jest taki radosny. Ja nie byłam mu wstanie zapewnić takich atrakcji jak Ty.
-Pani Mario jest pani wspaniałą babcią. Cris cały czas o pani mówi. Bardzo panią kocha. 
-Tak wiem, ale Ty jesteś dla niego też bardzo ważna. Bóg nam Ciebie zesłał. - posłała mi ciepły uśmiech- A jak dogadujesz się z moim synem?
-Dobrze, chyba jakoś się do mnie przekonał.
-Na pewno! Mówi, że jesteś bardzo dobra dla małego. 
-Miło mi to słyszeć.
-A Irina znów wyjechała?
-Tak. Na jakąś sesję, ale nie wiem kiedy wraca.
-Lubię ją i to bardzo, ale nie wiem czy oni stworzą idealny związek i rodzinę dla Juniora
-Już tworzą. Przecież są już tyle lat ze sobą.
-Oj Wiki oni więcej lat spędzili na wyjazdach niż razem, a to nie jest dobre. Ani on ani ona nie chcą odpuścić. Cristiano przydałaby się kobieta, która w pewny sposób poświęci się dla niego. Taka jak Ty.- po jej słowach kompletnie mnie zatkało. Nie wiem czemu ona sądzi, że była bym idealna dla jej syna. Przecież ja i on to dwa zupełnie inne światy. To właśnie Irina pasuje do niego idealnie. Tworzą parę jak z okładki z resztą nie jeden raz na niej byli.- Widzę, że się trochę speszyłaś?- uśmiechnęła się do mnie- Nie chciałam. 
-Nic się nie stało. 
-Jak Ci się mieszka?
-Dobrze, ale trochę tęsknie za Polską.
-To normalne, ale chyba nas nie zostawisz?
-Nie! Oczywiście, że nie. Bardzo pokochałam Juniora. Jest dla mnie strasznie ważny. 
-Widać to. Słyszałam, że byliście razem z Iriną na meczu. Jak Ci się podobało?
-Było na prawdę super. Strasznie dużo emocji. A pani musi to wszystko jeszcze bardziej przeżywać bo przecież gra tam pani syn.
-To prawda, ale teraz troszkę mniej. Choć za każdym razem jest dreszcz. Najgorzej jest jak przegrają jakieś ważne mecze. W tedy Cris jest strasznie zły i załamany. - w tym momencie zadzwonił do mnie Oscar
-Przepraszam- powiedziałam i wstałam od stołu- słucham?
-Cześć Wiktoria. Masz czas? Pomyślałem, że może wyjdziemy gdzieś razem?
-Przykro mi, ale dziś nie mogę. Pracuje.
-Do której?
-Dziś na prawdę nie dam rady. Muszę z małym zostać na noc.
-Ok. Zadzwonię jutro.
-Dobrze. Cześć.
-Musisz gdzieś wyjść? Jeżeli chcesz mogę zostać z Juniorem.
-Nie ma takiej potrzeby. To nic ważnego. 


Od pani Marii wróciliśmy dość późno. Zdążyłam zrobić kolację oraz wykąpać Juniora i zaczął się mecz. Razem usiedliśmy na wygodną dużą kanapę w salonie i kibicowaliśmy z całych sił Realowie. Na szczęście drużyna Ronaldo wygrała 3:1, a Cris mógł pochwalić się jedną bramką i dwoma asystami. Junior zadowolony z przebiegu meczu wtulił się w moje ramiona i zasnął. Odczekałam chwilkę i przeniosłam go do pokoju, a sama udałam się do łazienki. Gdy wychodziłam zadzwonił mój telefon był to Ronaldo:
-Oglądaliście?
-Oczywiście. Przecież obiecałam. 
-Dasz mi mojego synka?
-Niestety nie. Zasnął. 
-Z wrażenia?
-Na pewno. Skalał po całym łóżku jak strzeliłeś bramkę.
-A Ty?
-Na pewno nie skakałam i wcale ta bramka nie zrobiła na mnie wrażenia. Większe wrażenie zrobił na mnie James.
-Zołza z Ciebie.
-Po prostu wiem, że Ciebie stać na więcej. 
-Nie dość, że zołza to jeszcze cwaniara. Będę jutro w domu.
-Dobrze. Papa
-Cześć. 


------------------------------------------
Cześć :*
Przepraszam, że dopiero teraz, ale miałam dużo spraw :(
Gorąco Was pozdrawiam Lena :D



STRÓJ WIKTORII: